Kulturalny przepis na stres kulturowy



ok. 6 minut czytania – polub, linkuj, komentuj!
Zasoby
Rzeczy cenione przez ludzi nazywam zasobami. Do zasobów należą przedmioty, warunki, cechy osobowości i pokłady energii, które albo same w sobie są cenione jako potrzebne do przetrwania (bezpośrednio lub pośrednio), albo służą do zdobycia owych zasobów umożliwiających przetrwanie[1].
Zasoby można podzielić w różny sposób. Na potrzeby tego artykułu przyjmijmy podział z perspektywy przetrwania, czyli zasoby pierwotne (np. pożywienie, ubranie, schronienie), wtórne (wsparcie społeczne, przynależność do grupy, więzi małżeńskie i partnerskie, nadzieja, optymizm) i zasoby symboliczne(pieniądze, oznaki statusu społecznego, miejsce pracy i warunki społeczne), które pomagają w zdobywaniu pierwszych i drugich.
Stres
Im więcej mamy zasobów, tym większe jest nasze poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Nie odczuwamy aż tak dużo stresu. Dlaczego? Według teorii zachowania zasobów (COD) odpowiednie zasoby mają kluczowe znaczenie dla przetrwania człowieka i jego samopoczucia. Im więcej mamy zasobów, tym jesteśmy spokojniejsi i tym chętniej inwestujemy zasoby w celu ich pomnożenia, itd.
Dlatego też, niedobór zasobów lub wizja ich utraty wpływają negatywnie na poziom stresu, szczególnie, kiedy do umniejszenia zasobów dochodzi w bardzo gwałtowny sposób, np. w wyniku konfliktu zbrojnego lub katastrofy naturalnej. - Im mniej mamy zasobów, tym bardziej jesteśmy w stresie i chcemy chronić to, co nam zostało.
- Im bardziej chcemy chronić to, co zostało, tym mniej jesteśmy skłonni do inwestycji.
- Im mniej inwestujemy w kolejne zasoby, tym mniejsza szansa na ich odzyskanie, a większa na utratę kolejnych. A to powoduje stres. I tak dalej…
Wyobraźmy sobie, że wyjeżdżamy do innego kraju. Cały majątek przepadł lub został na miejscu. Nie znamy dość dobrze języka, nie rozumiemy zachowania ludzi wokół nas. Nawet wyjście do sklepu czy przejazd komunikacją miejską budzą niepokój. Wszystko, co umiemy, nasze dyplomy, umiejętności niewiele znaczą, ponieważ nie idą w parze z komunikacją. Nasze poczucie wartości spada z prędkością światła. Boimy się ryzykować, wystawić na ocenę innych. Ulegamy stagnacji lub bardzo ostrożnie stawiamy pierwsze kroki.
Błędne koło stresu
Jak więc wyjść z tego błędnego koła, które napędza i jest jednocześnie napędzane przez stres? Podobno jeszcze nikt nie wynalazł perpetuum mobile… Na szczęście malutkie wyjście ewakuacyjne istnieje…
Zasobami są przecież nie tylko pieniądze, piękny dom czy kariera pełna sukcesów, lecz także własny czas, energia życiowa, samoocena lub wsparcie społeczne. Czas i energia to środki inwestycyjne, gdyż tymi zasobami dysponujemy (czasami w różnym stopniu). Dzięki nim możemy wzmocnić własne poczucie wartości i zyskać wsparcie społeczne, jeśli tylko zdecydujemy się na pierwszy krok.
Mając te zasoby, będziemy bardziej skłonni do dalszego inwestowania i towarzyszącego mu ryzyka. Chcemy znaleźć pracę, więc zapisujemy się na kurs językowy. Pragniemy spotykać się z ludźmi, więc wychodzimy z domu. Wszystko jednak krok po kroku, ponieważ bardzo rozważnie dysponujemy własnym potencjałem oraz tym, co nam pozostało. Dlatego koncentrujemy się tylko na sprawach użytecznych i takich, które, nawet w pośredni sposób, wesprą realizację naszych celów.

Photo by Jacek Dylag on Unsplash
A gdzie tu miejsce na kulturę?
I tu otwiera się pole dla edukacji bibliotecznej, muzealnej, czy każdej innej kulturalnej. W jaki sposób? To ona może być tym „pierwszym krokiem” do stopniowego odzyskiwania zasobów.
Znaczenie zysku wzrasta wraz z utratą zasobów. Im bardziej doświadczamy straty, tym bardziej wzrasta znaczenie pozyskiwanych zasobów. Po prostu, zaczynają nas cieszyć „małe rzeczy”. Czasem następuje też tzw. substytucja. Na przykład, kiedy tracimy miłość, często rzucamy się w wir pracy. Kiedy tracimy pracę, stawiamy na kontakty społeczne.
Według Cohena i Willsa wsparcie społeczne bywa wykorzystywane do wzmocnienia samooceny[2]. A co najlepiej oferuje wsparcie społeczne? Biblioteka i muzeum!
Przepis na kulturę wspierającą
Składniki:
- wiele użytecznych umiejętności, jak nauka języka, poznawanie nowego miejsca i lokalnych zwyczajów,
- ogrom wzmocnienia i wsparcia, jak działania twórcze i poznawanie nowych ludzi,
- dużo relaksu, jak oderwanie się od niełatwej rzeczywistości, wejście do bezpiecznej przestrzeni i koncentracja na tym, co jest wokół (książkach, dziełach sztuki, pracownikach muzeum/biblioteki),
- niemało satysfakcji i szczypta wyzwania, jak prezentacja swojej pracy innym.
Wszystko delikatnie mieszamy i na talerzu podajemy uczestnikom. Tak, na talerzu, ponieważ, jeśli są to pierwsze kroki w danym miejscu, dajemy szansę subtelnego zapoznania się z nim. Chociaż czasami lubię kogoś rzucić na głęboką wodę (ale zawsze w kamizelce ratunkowej!), badania, które teraz prowadzę pokazują, że trzeba działać krok po kroku[3]. Zaczynać od prostych, ale wzbudzających zaufanie projektów, pełnych użytecznych życiowo zagadnień i elementów twórczych, przechodząc płynnie do prawdziwych działań twórczych, ponieważ to właśnie one otwierają na język, nową kulturę i innych ludzi. Przygotowują też do większych wyzwań.
Z perspektywy COD
Niby nic nowego, ale spójrzmy na nasz przepis przez pryzmat teorii zachowania zasobów.
Według Hobblofa […] w warunkach niskiego poziomu zasobów brak działania może stanowić preferowaną strategię, ponieważ ludzie wolą zachować swoje zasoby na codzienny użytek lub na wypadek przyszłych stresujących okoliczności, w których być może nie będą mieli wyboru w kwestii „działać czy nie”.
Jednocześnie ludzie mniej boją się ryzyka finansowego niż interpersonalnego. Trudno jednak ryzykować finanse, których czasem brak lub trzeba „zachować na czarną godzinę”. Mając niskie zasoby na starcie, niełatwo znaleźć pracę, pójść do urzędu lub po prostu zrelaksować się poza domem. Trzeba oprzeć się na kontaktach międzyludzkich. Do tego potrzebna jest życzliwa osoba albo instytucja, która powie, co zrobić, pomoże przetłumaczyć i wypełnić dokumenty, wesprze w nauce języka albo, po prostu, da przestrzeń na szczerą rozmowę. Wiem, co mówię, sama szok kulturowy w czystej postaci przeżyłam. Nikt mi wtedy nie pomógł, a przynajmniej nie tak, jak należało, więc moja uraza utrzymywała się jeszcze wiele lat po powrocie do Polski, gdzie zaczęłam interesować się tym tematem i odkryłam dla siebie COD.
To mi bardzo rozjaśniło sytuację, ponieważ
kiedy wydatkowany wysiłek nie spotyka się z odpowiednią nagrodą, naruszona zostaje tkanka społecznego kontraktu między człowiekiem a społeczeństwem. […] im dłużej utrzymują się warunki „wysoka inwestycja - mała nagroda”, tym dobitniej uświadamiamy sobie nie tylko trudność własnej sytuacji, ale i utratę kontroli nad własnym losem[4].
W przypadku osób z doświadczeniem migranckim wysoka inwestycja utrzymuje się przez cały czas, ponieważ w działania, które dla innych nie stanowią kłopotu, dla nich wymagają wiele wysiłku, chociażby z powodu bariery językowej.
W normalnych warunkach ludzie muszą inwestować swoje zasoby, by je pomnażać lub zachowywać. Tak już są skonstruowani. Potencjalni uczestnicy naszych zajęć zainwestują swój czas i tak należy to postrzegać. Nie jest to tylko rozrywka i przyjemność, lecz (przynajmniej na początku) część strategii przetrwania.
Co najłatwiej zainwestować osobom z doświadczeniem migranckim? Czas i energię. To nic nie kosztuje. Jeśli inwestujemy, chcemy zwrotu z inwestycji. Biblioteka ani muzeum nie płacą w gotówce za udział w projekcie. Dlatego, projektując aktywności edukacyjne należy przede wszystkim zadać sobie pytanie o to, które zasoby wzmocni proponowane działanie i czy zasoby te są postrzegane jako wystarczająco wartościowe. Często magicznym punktem zaczepienia jest język lub zapoznawanie z otaczającą rzeczywistością, ponieważ to te zasoby przede wszystkim decydują o obniżeniu poziomu codziennego stresu, a nawet o poczuciu sprawczości.
Konkluzja
Może po tak długim tekście, konkluzja będzie nieco banalna, ale warto to podkreślić i powtarzać. Tworząc projekt dla osób z doświadczeniem migranckim:
- działajmy krok po kroku, zdobywając teren,
- zastanówmy się, czy nasze scenariusze zawierają komponent użyteczności,
- pomyślmy jeszcze raz, czy komponent użyteczności dla tych osób naprawdę będzie użyteczny,
- pozostawmy trochę miejsca na relaks, którym są nie tylko działania twórcze, ale też sama możliwość przebywania w bibliotece i muzeum oraz możliwość korzystania z nich w taki sposób, w jaki osoby z doświadczeniem migranckim potrzebują i chcą (oczywiście, z pewną dozą rozsądku 😉).
Katarzyna Žák-Caplot – Kierowniczka Biblioteki Muzeum Warszawy, lektorka j. polskiego i czeskiego. Autorka językowych projektów bibliotecznych i muzealnych. Laureatka European Language Label. Bibliotekarz 2019 woj. mazowieckiego i laureatka III miejsca w Ogólnopolskim Konkursie Bibliotekarz Roku 2019. Mówi po polsku, czesku, francusku, angielsku i serbsku. Ambasadorka EPALE.
Interesujesz się edukacją osób dorosłych w bibliotekach? Szukasz inspiracji, sprawdzonych metod prowadzenia szkoleń i niestandardowych form?
Tutaj zebraliśmy dla Ciebie wszystkie artykuły na ten temat dostępne na polskim EPALE!
Zobacz także:
Biblioteczna wyszukiwarka nastrojów i uczuć
CLIL w bibliotece czyli "information literacy" w języku obcym
Źródła:
[1] S. H. Hobfoll (2006), Stres, kultura i społeczność. Psychologia i filozofia stresu, Gdańsk, Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, s. 70.
[2] Cohen S., Wills T. A. (1985), Stress, social support, and the buffering hypothesis [w:] “Psychological Bulletin” nr 98(2).
[3] Badanie „Nauczanie języka polskiego jako obcego w przestrzeni muzealnej” realizowane w ramach programu MEiN „Doktorat wdrożeniowy”.
[4] Hobloff, s. 96.