European Commission logo
Zaloguj Utwórz konto
Można wpisać wiele słów, odzielając je przecinkami.

EPALE - Elektroniczna platforma na rzecz uczenia się dorosłych w Europie

Blog

Projekt partycypacyjny – jaki tak naprawdę nie jest?

Projekt partycypacyjny to brzmi dumnie i modnie. Dlatego często używamy tego określenia. Czy jednak wiemy, co naprawdę się pod nim kryje?

ok. 4 minut czytania - polub, linkuj, komentuj!


Według „Encyklopedii Zarządzania” partycypacja (z łac. participatio) to termin, który nie posiada jednoznacznej definicji, jednak głównie stosowany jest w celu określenia uczestnictwa danej jednostki np. w konkretnym wydarzeniu lub akcji[1]Encyklopedia, jak to encyklopedia, zawsze ma rację! Dzisiejszego rozumienia pojęcia „partycypacja, partycypacyjny” nie da się już jednoznacznie zdefiniować. Mamy partycypację obywatelską, partycypację pracowniczą i wiele, wiele innych partycypacji… Mnie, osobiście, interesuje partycypacja kulturowa.

Zobaczcie, napisałam dopiero siedemdziesiąt sześć wyrazów, a słowo „partycypacja” padło już siódmy raz. To chyba najlepsza ilustracja tego, o czym chcę napisać w kontekście tworzenia projektów partycypacyjnych w instytucjach kultury i oświaty.

Projekt partycypacyjny to brzmi dumnie i modnie. Dlatego każdy i wszędzie używa tego określenia do opisania swojego projektu edukacyjnego. Kiedy czytam niektóre opisy działań tworzone przez ich autorów i koordynatorów, nasuwa mi się kilka refleksji, którymi krótko się z Wami podzielę.

Cały kadr wypełnia zaorana ziemia

  1. Partycypacja w odniesieniu do uczestników projektu

Zadziwia mnie, gdy czytam, że np. w przedszkolach prowadzone są projekty partycypacyjne. Dzieci same decydują o tym, co będą robić albo tworzyć w ramach zajęć. Dzieci napisały książkę, dzieci nakręciły film, dzieci przeprowadziły wywiad. Serio? Który kilkulatek jest aż tak zdolny?

Jednocześnie, w ramach tego samego projektu, na wszystkich filmikach występują tylko nauczycielki i opiekunki, opowiadające o przeprowadzonych aktywnościach… To gdzie te dzieci…?

  1. Partycypacja w odniesieniu do środków

Partycypacyjnie wcale nie znaczy po równo. Nie musi też znaczyć, że za darmo. W tzw. „sprawiedliwości partycypacyjnej” nie chodzi o symetrię udziału, ale o sam udział. Sprawiedliwość partycypacyjna oznacza przyznanie człowiekowi (ludziom) tego, co z tytułu jego wkładu słusznie mu się należy[2]. W uproszczeniu dałeś swój wkład, więc masz prawo do wynagrodzenia (jeżeli projekt na takowe stać). Cały sęk w tym, żeby rzeczone wynagrodzenie odpowiednio rozdzielić.

Niedawno widziałam bardzo ciekawe merytorycznie działanie, w ramach którego nad efektem końcowym wspólnie pracowali artyści i nieartyści (tak ich nazwijmy). Jak dotąd wszystko świetnie. Jednak pierwsi otrzymali stypendium, drudzy udzielali się za darmo. Dlaczego? W założeniach projektu artyści nie mogli niczego zrobić bez wiedzy i doświadczeń nieartystów. Czy doświadczenie jest mniej warte niż kreacja? Jak to ocenić? Skąd założenie, że laik robi coś dla przyjemności i nauki przez całe życie, a artysta nie? Czy według organizatorów nieartysta nie jest ekspertem? A może założono, że artysta nie będzie prowadzić działań bez wynagrodzenia? To wszystko są czyste spekulacje. Zauważcie jednak, ile pytań natychmiast się nam nasuwa tylko i wyłącznie dzięki jednemu terminowi „partycypacja”…

  1. Partycypacja w odniesieniu do działań projektowych

No i wisienka na torcie, czyli aktywności i planowanie projektu. Jak zaplanować projekt, żeby nie był partycypacyjny? Zrobić wszystko samodzielniej od początku do końca, nie dać uczestnikom wyboru, nie zapytać się, czego oczekują i potrzebują. Jeżeli projekt ma być z założenia partycypacyjny, to uczestnicy powinni decydować, jaki będzie mieć kształt. Warto mieć zarys, propozycję, pomysł, ponieważ osoby biorące udział w przedsięwzięciu nie zawsze wiedzą, czego konkretnie chcą, albo nie wiedzą, że mogą tego chcieć (np. z powodów organizacyjnych). Czasem trzeba im to uświadomić, ośmielić i zaprosić do szerszej współpracy.

Tak, zgadzam się, że to oznacza utratę pełnej kontroli. Ciężko sobie wyobrazić, że to nie my decydujemy? Trudno, ale warto. W tym roku po raz pierwszy zdecydowałam się przeprowadzić projekt w 100% partycypacyjny, w którym każdy krok (łącznie z pomysłem na projekt) uzgadniałam z jego, wtedy potencjalnymi, uczestniczkami (gdyż były to same kobiety). Przedstawiałam przykłady, dawałam propozycje, a potem wspólnie decydowałyśmy, co zrobimy i jak. Było to niesamowite przeżycie zarówno dla mnie, jak i dla nich. Poziom zaangażowania w sam projekt, aktywność i chęć sięgania po więcej, a wreszcie rezultaty projektu przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Chęcią działania panie zaraziły również innych pracowników naszej instytucji. Powstała prawdziwa synergia mocy! Co dwie głowy, to nie jedna. Zaryzykujcie, naprawdę warto skoczyć na partycypacyjną główkę.

Ubiegając komentarze, tak, opiszę projekt, ale w kolejnym artykule. :-)


Katarzyna Žák-Caplot – Kierowniczka Biblioteki Muzeum Warszawy, lektorka j. polskiego i czeskiego. Autorka językowych projektów bibliotecznych i muzealnych. Laureatka European Language Label. Bibliotekarz 2019 woj. mazowieckiego i laureatka III miejsca w Ogólnopolskim Konkursie Bibliotekarz Roku 2019. Mówi po polsku, czesku, francusku, angielsku i serbsku. Ambasadorka EPALE.


Zobacz także:

CLIL w bibliotece czyli "information literacy" w języku obcym

Biblioteczna wyszukiwarka nastrojów i uczuć

Klęska urodzaju, czyli dzisiaj w bibliotece...

Projekt Muzeum Warszawy "Warszawa dla średnio zaawansowanych", czyli edukacja muzealna w służbie nauczaniu języków obcych i wymiany doświadczeń kulturowych

Warszawa dla początkujących”, czyli czego rodzice nie zrobią dla dzieci!

Jak rozmawiać o trwałych rezultatach projektu? Luźne rozważania na przykładzie publikacji „Legendy Starego Miasta w Warszawie. Wybór tekstów do nauki JPJO z ćwiczeniami”


Źródła:

[1] Encyklopedia zarządzania, https://mfiles.pl/pl/index.php/Partycypacja, [dostęp z 01.09.2022].

[2] Encyklopedia popularna PWN, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1994, s. 801. Cyt. za Kabaj M., Sprawiedliwość partycypacyjna i partycypacyjny system wynagrodzeń, [w:] „Social Policy Issues” 2004 vol. 6, s. 140.

Likeme (1)

Komentarz

Chciałoby się powiedzieć "pułapki partycypacji", albo parafrazując Claire Bishop "piekło partycypacji". Niestety, ale losy "partycypacji" wcześniej podzieliła też "edukacja". Szczególnie w instytucjach kultury, kiedy chcą zwiększyć szanse na otrzymanie jakiś grantów, to deklinują "edukację" i "partycypację" we wszystkich możliwych przypadkach. Być może tak się dzieje ze słowami, które się instrumentalizuje, że w pewnym momencie przestają cokolwiek znaczyć lub znaczą prawie wszystko. Tu problemem jest nie tyle samo pojęcie, co system. Zmusza do stosowania wytrychów i rozwiązań, które pozwolą na wykrojenie jak najwięcej dla siebie. Nie zawsze chodzi o pieniądze, czasami o uwagę. W kontekście instytucji kultury, takich jak muzea i biblioteki wskazówkę daje Nina Simon, która w przekonywujący i praktyczny sposób wyodrębniła rodzaje partycypacji i typy projektów partycypacyjnych.  

Likeme (0)

Karolino, Krzysztofie,

dokładnie to chcę powiedzieć. Chociaż ostatnio usłyszałam, że słowo "innowacyjny" jest już passe. Nie jest już modnie być innowacyjnym. To moje pytanie brzmi" Jakim / jaką teraz należy być?".

A może tak sobą...? ;)

Likeme (0)

Kasiu, w tym tekście poruszasz bardzo ważny wątek projektowy. Mam poczucie, że często "moda" kreuje tego typu opisy/wyrazy, a rzeczywistość robi swoje. Dlaczego tak się dzieje? Powodów jest zapewne wiele. Moim zdaniem, często strach przed nieznanym, powstrzymuje osoby tworzące koncepcje projektów, przed tym, by oddać pole działania osobom, które mogłyby kreować to co się realnie zadzieje. Finał jest wtedy taki, że osoby, które miały być kreatorami, są finalnie tylko odbiorcami, co nie jest niestety pocieszające i nie przekłada się pozytywnie na działania projektowe.

Likeme (1)

Prawie wszystkie projekty są dziś nie tylko "partycypacyjne", ale też "innowacyjne" czy "zrównoważone". Czasem zdarza mi się wypełniać wnioski dotacyjne, gdzie wprost trzeba wykazać, że projekt taki będzie, a grantodawca przewiduje za to dodatkowe punkty. Z jednej strony fajnie, bo ludzie zaczynają myśleć o takich aspektach w swojej działalności. Ale z drugiej strony, w większości przypadków to fikcja i kończy się na pustych deklaracjach albo próbie wykazania spełniania minimalnych standardów. Kółko się zamyka, gdy grantodawca przyznaje punkty za "zrównoważenie", bo organizacja wpisała, że prowadzi selekcję odpadów, albo właśnie za "partycypację", bo uczestnicy będą mogli mieć własne zdanie podczas zajęć...

Likeme (1)

Users have already commented on this article

Chcesz zamieścić komentarz? Zaloguj się lub Zarejestruj się.