Jak raz na zawsze rozwiązać problemy z angielskim w firmie. Sposób japoński

Stwierdzenie, że język angielski to dziś lingua franca biznesu to banał. Potrzebujemy go, żeby komunikować się z klientami i dostawcami w innych krajach, i to bynajmniej nie tylko tych anglojęzycznych, z pracownikami filii czy centrali naszych coraz bardziej międzynarodowych firm, a ostatnio coraz częściej także z niemówiącymi po polsku kolegami w naszych biurach. Musimy się więc angielskiego uczyć i go doskonalić, zwykle po godzinach pracy. I często własnym kosztem, chociaż nie zawsze – wielu pracodawców finansuje lub współfinansuje lekcje angielskiego dla swoich pracowników.

Konsekwencją tak silnej pozycji angielskiego jest jego inwazja na nasz język rodzimy pod postacią tak zwanej „korpomowy”, te wszystkie brify, mitingi czy kole. Czyli według wielu po prostu zaśmiecanie polszczyzny, z którym należy bezwzględnie walczyć. Gorzej, kiedy trzeba sprecyzować, jak właściwie ta walka miałaby wyglądać. Zakazy wprowadzać łatwo, trudniej sprawić, żeby były skuteczne.
Jest jednak inne rozwiązanie, które potencjalnie mogłoby uratować język polski przed inwazją korpomowy – całkowicie wyprowadzić go z korporacji, zastępując angielskim. Trochę na zasadzie powiedzenia, że jedynym sposobem, żeby zwalczyć pokusę, jest jej ulec. Pozostawić polski dla sfery prywatnej, w której będzie bezpieczniejszy.
Wydaje się to szalone? Być może, ale są już na świecie firmy, które wykonały taki krok, zastępując język rodzimy angielskim. Najbardziej znany przykład to Rakuten, japoński gigant branży ecommerce, który w 2010 roku wprowadził politykę „anglicyzacji”. Co prawda z nieco innych powodów. Zgodnie z wypowiedzią CEO firmy, Hiroshi Miktaniego dla LinkedIn (https://www.linkedin.com/pulse/20130402135759-52782505-englishnization-the-reasons-why), przejście na angielski miało na celu oszczędności (czasu, kosztów tłumaczeń) i zwiększenie innowacyjności (dzięki usunięciu barier językowych), a także… wprawienie innych w podziw (za to, że uda się z sukcesem przeprowadzić tak dużą firmę przez tak skomplikowaną i trudną transformację).
W innym miejscu (http://toyokeizai.net/articles/-/115040) Miktani opisał jeszcze jedną korzyść z „anglicyzacji”. Japoński to język bardzo hierarchiczny. Nie chodzi tylko o długą listę tytułów grzecznościowych, których używanie jest obowiązkowe. Hierarchiczność w dużym stopniu przenika gramatykę japońskiego, wymagając używania specyficznych form czasowników i rzeczowników w zdaniu wtedy, gdy np. zwracamy się do osoby starszej lub wyżej postawionej, np. szefa. Zdania spełniające wymogi form grzecznościowych często są o wiele dłuższe niż te same zdania wyrażone w „zwykłym” rejestrze. W zamierzeniu Miktaniego przejście na dużo mniej hierarchiczny język angielski miało być zaczynem przemiany kulturowej w firmie – na przykład sprawić, aby podwładnym łatwiej było zadawać szefom pytania lub nawet kwestionować ich decyzje.
Czy to rozumowanie jest wydumane? Są psychologowie i językoznawcy, którzy twierdzą, że język, jakim się posługujemy w ogromnej mierze kształtuje naszą świadomość. Teoria ta, choć kontrowersyjna, nie została dotąd bezwzględnie odrzucona. A lekceważenie tego aspektu może mieć skutki… tragiczne. Tak przynajmniej twierdzi słynny kanadyjski popularyzator nauki Malcolm Gladwell w książce Outliers. Według niego przynajmniej niektóre z licznych katastrof, z którymi południowokoreańskie linie lotnicze zmagały się w latach osiemdziesiątych mogły być spowodowane tym, że członkowie załogi nie potrafili się zdobyć na zwrócenie kapitanowi uwagi na poważne błędy. A być może nie mieli odpowiednich środków językowych, żeby to zrobić – w języku koreańskim wymogi hierarchiczności i grzeczności są nawet bardziej wyśrubowane, niż w japońskim.
Z natury rzeczy trudno ocenić, czy wprowadzenie angielskiego jako podstawowego języka w Rakuten przyniosło ten pożądany efekt zmiany kulturowej. Przyniosło natomiast na pewno rzeczywiste i wymierne korzyści jeśli chodzi o poziom znajomości angielskiego wśród pracowników firmy. Według zamieszczonego na stronie Rakuten video, już w ciągu pierwszych czterech lat po zmianie przeciętny wynik pracownika na egzaminie TOEIC wzrósł z 526 punktów do 788 punktów, czyli z poziomu średniozaawansowanego do poziomu zaawansowanego (a 60% pracowników otrzymuje na teście ponad 800 punktów). Według Miktaniego, był to jeden z czynników, które umożliwiły firmie ekspansję na rynki zagraniczne (np. zakup Vibera oraz udziałów w Lyft i Pinterest). Rakuten mógł także zdecydowanie zwiększyć nabór pracowników, dla których japoński nie jest pierwszym językiem, co jest ważne w szybko starzejącej się Japonii, gdzie trudno o młodych, zdolnych programistów. I chociaż w momencie wprowadzenia polityka „anglicyzacji” spotkała się w Japonii z ostrą krytyką, Miktani jest z tego ruchu zadowolony i nie ma zamiaru się z niego wycofywać. Od pewnego czasu w podobnym kierunku zmierza inna japońska firma, producent opon Bridgestone. Co więcej, podobny krok zapowiada Honda (której prezes kilka lat wcześniej nazwał decyzję Miktaniego „głupią”).
So, what do you think?
Autorzy: dr Paweł Nowak - językoznawca, tłumacz, trener języka angielskiego, współwłaściciel szkoły językowej Eklektika - Language Means Business specjalizującej się w szkoleniach językowych dla biznesu (www.eklektika.pl), Iwona Braun-Nowak - dyrektor zarządzający w Eklektika, doświadczony trener i asesor sesji AC/DC.
Zobacz także:
Jak mierzyć efekty szkoleń językowych w organizacji?
Jesteś zainteresowany rozwojem pracowników i doradztwem zawodowym? Szukasz inspiracji, sprawdzonych metod i niestandardowych form? Tutaj zebraliśmy dla Ciebie wszystkie artykuły na ten temat dostępne na polskim EPALE! |
Jesteś zainteresowany edukacją językową? Szukasz inspiracji, sprawdzonych metod i niestandardowych form? Tutaj zebraliśmy dla Ciebie wszystkie artykuły na ten temat dostępne na polskim EPALE! |
Przeczytałam artykuł z