Esencjonalizm w szkoleniach – sztuka eliminacji

ok. 5 minut czytania – polub, linkuj, komentuj!
Co zrobić, żeby to, czego uczymy, efektywnie dotarło do osób uczących się?
Pytanie dokładnie odwrotne, to znaczy co zrobić, żeby przekaz nie dotarł do odbiorców, zadają sobie PR-owcy jak coś brzydkiego się wydarzy. Jedną z odpowiedzi na to pytanie i technik ukrywania informacji jest otoczenie jej innymi wiadomościami, żeby skutecznie ją utopić w szumie informacyjnym.
A czy nie jest tak, że w pogoni za pięknymi formami, bogactwem przekazu, efektami WOW my również skutecznie topimy przekaz naszych szkoleń?

MODULES OF EMPLOYABLE SKILLS
Moje pierwsze zderzenie z myśleniem zorientowanym na eliminację przeżyłem w latach 90-tych. I słowo „przeżyłem” ma tu wiele znaczeń (od głębokiego doświadczenia aż po radość, ze jednak żyję dalej). W ramach pomocy przedakcesyjnej miałem okazję poznawać od Włochów i Brytyjczyków podejście MES (Modules of Employable Skills). To podejście stosowane w edukacji zawodowej, które jest dość złożone w szczegółach, lecz można je w skrócie opisać prostą sekwencją działań.
- Zastanów się, co uczestnik szkolenia ma robić po szkoleniu. Na przykład „zbudować prostą ścianę” (w przypadku murarza).
- Pomyśl jak to sprawdzisz. Zapewne pozwolisz mu zbudować kawałek ściany i ją zmierzysz poziomicą.
- Pomyśl, co mu jest potrzebne, żeby budował prosto. Tutaj pewnie kilka rzeczy w podziale na wiedza, umiejętności, postawy.
- Wymyśl jak tego nauczysz i zbuduj moduły szkoleniowe, które są wielokrotnego użytku – na przykład moduł dotyczący obsługi poziomicy laserowej pewnie się przyda też w szkoleniu dotyczącym kładzenia podłóg lub kafelków.
- Wszystko resztę wywal do kosza.
Stosowałem to do szkoleń związanych z stosowaniem komputera w pracy (lata 90-te – uczyliśmy nawet zakładania folderów na dysku lub stosowania akapitów w Wordzie). Szok polegał na tym, że wielu instruktorów musiał nagle zrewidować swoje programy uczenia, bo wiele rzeczy nie dało się obronić, bo nie były wprost potrzebne do uczonych zadań. Pracownik lub pracowniczka w banku nie musiała wiedzieć jakie interfejsy wtedy stosowano (a to był zwykle jeden z pierwszych tematów szkoleń „komputerowych”), bo obsługiwał aplikację bankową i nikt by mu nie pozwolił niczego przełączać z tyłu blaszaka (stacjonarnego komputera PC). A wiedza o historii komputera, systemach binarnych itp. to już w ogóle, co najwyżej hobbystycznie.
Spróbuj zastosować takie myślenie do swojego szkolenia. To może być skuteczna terapia odchudzająca, choć wiadomo, że skutecznych nie ma.
ACTION MAPPING BY CATHY MOORE
Co ciekawe podobny system myślenia, choć znacznie nowocześniej podany odnalazłem wiele lat później u Cathy Moore, autorki podejścia i książki „Action Mapping – Strategic Training Design”. Matematycznie rzecz ujmując proces jest podobny – uświadom sobie, jakiej transformacji chcesz dokonać, przetłumacz na język zachowań (np. pracowników), zastanów się jakie aktywności pozwolą przećwiczyć i sprawdzić te zachowania, zbuduj z tego szkolenie a eliminuj wszystkie inne rzeczy.
Serdecznie polecam tę książkę, bo poza opisem samej metody znajdziesz w niej wiele wartościowych wskazówek, jak ją stosować w realiach, które są zwykle nastawione na nie takim pomysłom, bo chcą robić typowe szkolenia. To takie podejście, żeby szkolenia nie wyglądały jak prezentacje PowerPoint tyle, że bez prezentera.
REDUKCJA TREŚCI
Co tu dużo mówić. Po prostu scenariusze szkoleń są przepełnione długimi tekstami. Autorzy, eksperci chcą się dobrze wywiązać z zadania i piszą dużo, i zgodnie z zasadą eksperckości ciągle wydaje im się, że to zbyt uproszczone. Im lepszy merytorycznie ekspert, tym trudniej mu skracać. Garr Reynolds w książce „Zen prezentacji” stawia tezę, że w warunkach korporacyjnych nie może powstać dobra, czyli esencjonalna prezentacja, bo każdy szef uzna, że jest za skromna. Podobnie bywa ze szkoleniami – naszą pracę będzie przyjmować osoba, która nie będzie się uczyła, tylko „zważy” czy dostarczyliśmy dobry produkt, więc ograniczenie się do tego, co niezbędne może nie trafić na dobry grunt. Ale za to osoby uczące się nas pokochają.
W praktyce trzeba przede wszystkim zrobić dobrą redakcję tekstu. Często są niepotrzebne przymiotniki lub przysłówki. Jak widzę słowo „bardzo”, to zwykle eliminuję, bo bez punktu odniesienia nic ono nie wnosi. Co to znaczy „bardzo długo”? Minuta, godzina czy może rok? Bez odniesienia do innych, mniej długich, zdarzeń jest niepotrzebne.
Nie jesteśmy maszynami – nieco barw narracyjnych się przydaje, szczególnie jeśli stosujemy storytelling. Jednak często dłużyzny nic nie wnoszą i mocno przeszkadzają. Znajdź te fragmenty zanim narobią szkody i wystraszą odbiorcę.
Przeczytaj na głos swoje teksty – szybko wyłapiesz momenty, w których się zacinasz. Zadbaj o podział tekstu na akapity. Uprość tekst ile się da (ale nie bardziej).
UPRASZCZANIE INTERFACE
Prowadziliśmy kiedyś szkolenie dotyczące komunikacji wizualnej w świecie cyfrowym. Przed szkoleniem mieliśmy w zwyczaju prosić klientów o ich treści cyfrowe – na przykład prezentacje, oferty, internetowe treści elektroniczne. Co bardziej zdyscyplinowani pracownicy zwykle trzymali się szablonów firmowych (choć marginesów już nie zawsze), jednak najbardziej powszechnym błędem było wtrynianie „czegokolwiek” w puste miejsca na slajdach. Ikonka, obrazeczek, ozdobniczek – wszystko, by nie została biała przestrzeń. A przecież właśnie ta przestrzeń zwiększa czytelność i dodaje elegancji.
Inną przypadłością jest nadmierne opisywanie interfejsów. Jak wspominałem, w latach 90-tych uczyliśmy ludzi, że trzeba kliknąć lewym klawiszem myszki, jednak dzisiaj zwykle wystarczy napisać „wybierz opcję” lub wręcz „dodaj nową odpowiedź” (jeśli na ekranie w rozsądnym miejscu jest zielony przycisk „Dodaj odpowiedź”). Upraszczaj zawartość ekranu i zostaw to, co niezbędne.
STEROWANIE WYŚWIETLANIEM RÓŻNYCH WARSTW
Praca nad dostępnością produktów edukacyjnych i szkoleń uświadamia mi, że to, co dla jednej osoby może być ułatwieniem, dla innej może być przeszkadzajką. Dla osoby, która nie słyszy przydatne jest włączenie na stałe napisów we wszystkich filmach, a osobie, która słyszy może to przeszkadzać.
Dlatego jednym ze sposobów radzenia sobie z nadmiarem treści może być pozostawienie odbiorcy decyzji, co mu jest potrzebne, żeby mógł się dobrze uczyć. Możliwość włączenia napisów w całym szkoleniu, wyłączenia dźwięku, czy dokonania wyboru, co chcę przeczytać a co nie – mogą bardzo polepszyć elektroniczny produkt edukacyjny.
TRUDNA SZTUKA DECYZJI ELIMINACYJNYCH
To wszystko wydaje się proste, ale niekoniecznie nie łatwe. Wyrzucanie często jest wbrew naturze człowieka. I tutaj pomaga przemawia do mnie zdanie zapisane w książce „Esencjalista” (Greg McKeown), które brzmi: „Jeżeli nie można zdecydowanie powiedzieć TAK, to należy zdecydowanie powiedzieć NIE”. Ile miałbym więcej miejsca w swojej szafie, w swoim biurze i w swoim życiu, gdybym konsekwentnie stosował tę metodę?
Róbmy mniej, ale lepiej.
Sławomir Łais – edukator z ponad 20-letnim doświadczeniem w edukacji cyfrowej, projektant aplikacji uczących, autor publikacji, bloger praktykatrenera.pl, prelegent wielu konferencji. Prezes OSI CompuTrain, współtwórca metody i narzędzi Learning Battle Cards. Trener, konsultant w stosowaniu nowoczesnych technologii w uczeniu. Członek rady Fundacji Digital Creators. Ambasador EPALE.
Jesteś trenerem, szkoleniowcem? Szukasz inspiracji, sprawdzonych metod prowadzenia szkoleń, narzędzi trenerskich i niestandardowych form?
Tutaj zebraliśmy dla Ciebie wszystkie artykuły na temat technik prowadzenia szkoleń, narzędzi szkoleniowych i pracy trenera dostępne na polskim EPALE!
Zobacz także:
Onboarding – proces, który wiele pokazuje
Udana transformacja systemu uczenia – składniki, które znamy
W poszukiwaniu mechanizmów angażowania
Znaczenie momentów, które mają znaczenie
Szkolenie zorientowane na zmianę – kluczowa jest kolejność
Gniewny Gienek Generator - sztuczna inteligencja pokaże gdzie jest miejsce edukatora
Komentarz
Temat super aktualny –…
Temat super aktualny – szczególnie w czasach, gdy mamy przesyt informacji i bodźców. Podejście, by skupić się na tym, co kluczowe, eliminuje niepotrzebny hałas i daje uczestnikom szkoleń przestrzeń do prawdziwego rozwoju. Może warto byłoby dodać kilka praktycznych wskazówek, jak trenerzy mogą wdrażać esencjonalizm w codziennej pracy – np. poprzez selekcję materiałów czy stawianie wyraźnych priorytetów. Ciekawi mnie też, jak reagują na to uczestnicy, którzy przywykli do bardziej „przeładowanych” form szkoleń. 😊Ja bym był zadowolony :)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
Ciekawe pytanie
Nie potrafię rzetelnie odpowiedzieć jak reagują uczestnicy na esencjonalizm. W moim odczuciu dobrze. Jednak rzeczywiście wszyscy, zarówno edukatorzy jak i odbiorcy szkoleń byliśmy w szkole trenowani, że trzeba sporo pisać na dobrą ocenę.
Poszerzył bym to pytanie o rozróżnienie: uczestnicy kursu vs zamawiający kurs. W warunkach komercyjnych osoby kupujące kurs czasami starają się, by maksymalnie dużo upchnąć w każdej godzinie szkolenia, za którą płacą. Uczestnicy kursu pewnie jednak bardziej doceniają, że nie zostali przywaleni "ilością".
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
to rzeczywiście wyzwanie…
to rzeczywiście wyzwanie. Również dla mnie. Przysłowiowe białe miejsca są drażniące i dużo mnie kosztuje, by wstrzymać rękę. Jednak w projektowaniu szkoleń zdecydowanie popieram - mniej znaczy więcej :)