Media społecznościowe a mowa nienawiści w kontekście wojny w Ukrainie
ok. 5 minut czytania - polub, linkuj, komentuj!
autorka: Małgorzata Domagalska
Od momentu inwazji rosyjskiej na Ukrainę, czyli od 24 lutego 2022 roku do Polski przez wschodnią granicę wjechało ponad 3,5 miliona uciekinierów z Ukrainy (stan na początek czerwca 2022 roku). Od początku w pomoc Ukraińcom zaangażowały się samorządy, organy państwowe, fundacje, uczelnie, a przede wszystkim ogromne rzesze wolontariuszy, którzy pomagali na różnych poziomach, poczynając od gromadzenia żywności, rzeczy pierwszej potrzeby, organizowania noclegów na dłużej czy w tranzycie.
W kierunku obywateli Ukrainy płynęła rzeka pomocy, a media społecznościowe miały w tym znaczący udział. Na stronach: „Pomoc dla Ukrainy” obejmujących swoim zasięgiem różne miasta Polski pojawiały się tysiące anonsów, na które odpowiadały osoby chcące udzielić wsparcia i gotowych do podjęcia działania. Niestety, obok zaangażowanych w pomoc ludzi, znajdowali się i tacy, którzy nie tylko nie angażowali się w żaden sposób w pomoc Ukrainie, a wręcz podżegali do odmiennych zachowań. Język tych wypowiedzi niewątpliwie może być uznany za przejaw mowy nienawiści.
Według definicji zawartej w dokumentach Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej (FRA), celem tego typu wypowiedzi jest podburzanie i zachęcanie do nienawiści, dyskryminacji lub wrogości wobec innych osób, wynikających z uprzedzeń różnorakiego rodzaju. Może to być pochodzenie etniczne, narodowe, język, płeć, niepełnosprawność, orientacja seksualna, status społeczny czy przekonania polityczne. Język ma w tym przypadku siłę sprawczą, a mowa nienawiści może mieć różnorakie skutki. Nie tylko zastrasza, poniża, obraża, ale także utrwala stereotypy, prowadzi do dyskryminacji, a w konsekwencji przemocy fizycznej.
Pexels / Anna Shevchuk
Choć do tej pory w badaniach skupiano się przede wszystkim na uprzedzeniach etnicznych dotyczących Żydów, muzułmanów czy dyskryminacji osób LGBT, niewątpliwie wielka fala migracji z Ukrainy pokazała swoje dwa oblicza i pozwoliła dostrzec konglomerat obecnych w świadomości społecznej uprzedzeń. W specjalnie utworzonych grupach w mediach społecznościowych można odnaleźć przykłady tego rodzaju wypowiedzi.
Zamierzonym działaniem o charakterze dyskryminacyjnym mogą być sformułowania o szerokim poziomie generalizacji oparte na negatywnym stereotypie osób określonej narodowości, którym przypisuje się konkretne zachowania. Przykładem może być np. przestępczość, w określonym procencie występująca w każdym państwie czy populacji. W mowie nienawiści manipulacja danymi prowadzi do wniosku, że wśród obcokrajowców przebywających w Polsce to Ukraińcy są w pierwszej kolejności sprawcami wykroczeń, w tym kolizji drogowych w Polsce. Selektywność przykładów oraz skupienie się jedynie na osobach pochodzących z Ukrainy wyolbrzymia kwestię i pomija innych sprawców, w tym Polaków.
Strategią w rozpowszechnianiu mowy nienawiści jest również powielanie tekstów o ksenofobicznym charakterze. Tym samym osoba szerząca tego rodzaju treści staje się jedynie pośrednikiem i zdejmuje z siebie odpowiedzialność za autorstwo wypowiedzi. W antyukraińskiej narracji często istotnym elementem jest podkreślanie niewspółmierności historii Ukrainy względem Polski, która nie powinna ulegać rzekomej dominacji 30-letniego państwa. Polska przedstawiana jest tu jako państwo podległe Ukrainie i działające pod jej presją. W tym przekazie Ukraina narzuca swoje priorytety Polsce, której historia sięga wieków, zatem to ona powinna być państwem dominującym. W takiej narracji „polskojęzyczny rząd”, czyli ten, który zgodnie z teorią spiskową pozostaje w dyspozycji obcego mocarstwa, realizuje scenariusz szkodliwy dla polskiego narodu, wprowadzając na jego terytorium obcy i zbędny, nieproduktywny „element”. Biorąc pod uwagę inflację, rosnące ceny, niezadowolenie biedniejących ludzi, ten argument może być nośny i rezonować u sfrustrowanych sytuacją ekonomiczną Polaków.
Dodatkowym pseudoargumentem jest uprzywilejowanie przybyszy pod względem prawnym i ekonomicznym w przeciwieństwie do polskich przedsiębiorców czy obywateli, którzy muszą zmagać się z nieprzychylną im rzeczywistością. W tym przypadku generalizacja i odwoływanie się do faktycznych ustaw ułatwiających czasowe osiedlenie się Ukraińców w Polsce mają generować poczucie krzywdy, niesprawiedliwości, kształtować świadomość uszczuplenia narodowych zasobów, które przecież pochodzą z podatków płaconych w takim ujęciu jedynie przez polskich podatników. To, że znajdujący zatrudnienie obywatele Ukrainy również są ich płatnikami jest skrupulatnie pomijane. Dychotomia pokazuje ciężko pracujących i skazanych na brak pomocy Polaków w kontrze do czerpiących z sytuacji profitów Ukraińców. Są oni przedstawiani jako ci, którzy odbierają Polakom mieszkania, pracę, korzystają ze szkół czy szpitali. Częste użycie czasownika „odbierają” sugeruje wymuszenie, przemoc, siłę, nic więc dziwnego, że Ukraina nazwana zostaje w zmilitaryzowanym języku „obcym Polsce państwem”. Zgodnie z takim wzorcem myślenia wytłumaczeniem tej sytuacji może być jedynie to, że elity polityczne znajdują się w „proukraińskim amoku”, zatem pozbawione są świadomości i ogarnięte szaleństwem.
Można więc przyjąć, że mowa nienawiści wspiera się na faktycznej słabości państwa, jego niedociągnięciach w różnych dziedzinach ekonomicznych czy słabości funkcjonalnej kraju, żywi się frustracjami społecznymi, które generowane są przez kompleksy, czerpie z chęci odreagowania negatywnych emocji, ponadto wzmocniona jest poprzez kryzys, lęk o przyszłość i poczucie niestabilności zarówno finansowej, jak i politycznej obywateli.
Powstaje pytanie, jak przeciwdziałać tego rodzaju działalności. Niewątpliwie potrzebna jest tu edukacja dorosłych i młodzieży, pokazywanie technik manipulacji, obnażanie schematów oraz wskazywanie, że generalizacja i stereotypizacja najczęściej bywają krzywdzące i niesprawiedliwe. Kształtowanie wrażliwości społecznej powinno prowadzić do proaktywnych postaw, na przykład w przypadku mediów społecznościowych istnienie ksenofobicznych stron powinno być zgłaszane do adminów portali. Ważnym czynnikiem prewencji są też komentarze osób, którym ksenofobia jest obca, a swoimi uwagami próbują obnażyć podstawy i nieracjonalność tego rodzaju oskarżeń. Choć często narażają się one na zdecydowany hejt, mogą też liczyć na wsparcie innych internautów. Prowokują tym samym do dyskusji i obnażają pseudoargumenty atakujących.
Media społecznościowe bez wątpienia mają janusowe oblicze. Z jednej strony nie brak w nich ludzi wyładowujących swoje frustracje, szerzących ksenofobię i uprzedzenia, z drugiej jednak bez mediów społecznościowych nie byłoby zapewne tak wielkiej akcji pomocy dla naszych sąsiadów. To dzięki nim płynęła ona strumieniem, a rzeczy przekazywano z rąk ofiarodawców wprost do potrzebujących.
Warto więc pamiętać, że media społecznościowe umożliwiają informowanie o wypowiedziach noszących znamiona mowy nienawiści. Wrażliwość na słowo i brak obojętności odbiorców w tym zakresie może prowadzić do konkretnych czynów, czyli do zamykania stron lub nawet poszukiwania autorów tego rodzaju wypowiedzi. Szkoda tylko, że tego rodzaju cyberprzestępczość rzadko skutkuje prawną odpowiedzialnością za słowo. Znalezienie i ukaranie sprawców szerzenia mowy nienawiści nie jest łatwe, nosi znamiona małej szkodliwości społecznej, dlatego autorzy takich blogów czy wypowiedzi często czują się bezkarni. Tym bardziej potrzebna jest świadomość, a przede wszystkim edukacja, że język ma moc sprawczą i może prowadzić do eskalacji społecznych napięć i podziałów, dlatego nawet drobne przejawy niezgody na tego rodzaju poglądy nie pozbawione są znaczenia i kształtują prospołeczne aktywne postawy, bez których nie można stworzyć świadomego, otwartego, demokratycznego społeczeństwa.
Zobacz także:
Od tolerancji do mowy nienawiści
Maija Meiere-Oša: Zachować wiarę w ludzkość. Zwłaszcza teraz
Model komunikacji empatycznej w edukacji dorosłych w muzeach historycznych i miejscach pamięci
Mowa nienawiści w podawanych…
Mowa nienawiści w podawanych przykładach to również strategia stosowana przez putinowski reżim. Opisane przypadki stanowią nie tylko "wybryki" przypadkowych hejterów, lecz wypuszczają je prokremlowskie portale i media społecznościowe. Dlatego należałoby dodać do tych wskazówek również konieczność weryfikowania fałszywych treści. W sprawie Ukrainy jest ich w internecie zatrzęsienie. Można się z nimi zapoznać (i zweryfikować) na przykład na demagog.org.pl. Na stronie można też zgłosić fałszywą informację i sprawdzić, czy nie jest fake newsem.