Sielanka


Na obrazie Henryka Siemiradzkiego z XIX w. widzimy idyllę: spokój, harmonia i piękno (o ile ktoś lubi taką estetykę, oczywiście). Kupidynki, nimfy, drzewa niosące cień i świątynie, te sprawy… A tytuł? O…to trochę zmienia postać rzeczy: Sąd Parysa.
Dla niezorientowanych w mitologii klasycznej wyjaśniam, o co chodzi. Było to tak. Na wesele boginki morskiej, Tetydy, i tesalskiego księcia Peleusa zaproszono wszystkich bogów prócz Eris. Ta jednak przyszła niezaproszona i zemściła się okrutnie: rzuciła na stół złote jabłko mówiąc, że jest ono dla najpiękniejszej. Wykluczeni mają swoje sposoby na zaistnienie, pamiętajcie! Pretendujące do tego miana Hera, Atena i Afrodyta zaczęły się kłócić, ku uciesze uczestników wesela i zgryzocie Zeusa. Ten nakazał, aby młody pasterz Parys, zresztą porzucony syn władców Troi, rozsądził panie. A one, chyba nie do końca pewne wygranej, jęły go przekupywać. Wygrała Afrodyta, obietnicą ręki pięknej Heleny ze Sparty. Jednak obiecała, coś, co do niej nie należało – Parys musiał obiecaną księżniczkę sam sobie zdobyć, a zdążył już do myśli o jej posiadaniu bardzo się przywiązać. Doprowadziło to do wyniszczającej wojny Troi ze Spartą. Tak oto sielanka kryje zalążek dramatu.
Po co ja to piszę???? No cóż, jak zauważył Jung, w mitologii greckiej jest prawie wszystko o nas, współczesnych.
Było tak dobrze. Niech nie skończy się jak zwykle…
Mam wrażenie, że uczestniczę w takim spektaklu bardzo często. W firmach, w grupach szkoleniowych, w naszym społeczeństwie.
Opowiem o tym na przykładzie. W szkole trenerów TROP tzw. trening interpersonalny jest czwartym zjazdem. Przez trzy pierwsze zjazdy uczestnicy uczą się nie tylko elementów sztuki trenerskiej, ale przede wszystkim wiele dowiadują się o sobie. Zaczynają się słuchać, akceptować, otwierać przed sobą. Grupa się integruje, powstaje poczucie wspólnoty.
Dla niektórych jest to wielka zmiana w stosunku do ich dotychczasowego doświadczenia. Wiele ich kosztuje, aby ją zaakceptować. Jak teraz wrócić do takich spotkań, w jakich często biorą udział poza szkołą – nerwowych, zagadywanych, pustych lub pełnych rywalizacji. A tu – panuje równość. Uważność. Tolerancja. Niektórzy zaczynają sądzić, że właśnie tak wygląda raj. Niektórzy jednak nie dowierzają temu klimatowi. Inni jeszcze czują, że nie są z innymi dość blisko, dość partnersko, bo potrzebują więcej czasu lub więcej atencji. Jednak nie wiedzą, jak pozyskać uwagę i zrozumienie. Z kolei dla innych to, co się dzieje, to za dużo intensywnej obecności. Zaczynają być zmęczeni. I bardzo często właśnie na treningu interpersonalnym okazuje się, że prawdziwą harmonię trzeba dopiero zbudować. Ktoś czuje się wykluczony, a ktoś inny nie jest pewien swoich walorów w oczach kolegów, więc ich „sprawdza”, prowokuje. Pojawia się rywalizacja i tworzą koalicje. Ktoś chce konfrontacji, a inni chcą utrzymania status quo.
Bardzo trudno osiągnąć prawdziwą integrację bez uważnej, świadomej pracy z konfliktem, ze zróżnicowaniem, z niezaspokojonymi potrzebami. To nie znaczy, że mamy obowiązek zaspakajania wszystkich potrzeb. Skąd – wręcz przeciwnie, chodzi o oddzielenie tych potrzeb, które są naprawdę kluczowe i ważne też dla grupy od tych, które wynikają z niezbyt adekwatnych nawyków emocjonalnych.
Głęboka integracja zakłada, że nie boimy się tych wszystkich namiętności, z którymi wchodzimy w każdą grupę, zespół i które grupa ta wyzwala. Faza kryzysu jest szansą na pozbycie się tego dręczącego pytania: czy to się dzieje naprawdę, czy mogę im ufać? Jak w porzekadle o zjedzeniu z kimś beczki soli. Jeśli przejdziemy ją konstruktywnie, możemy sobie ufać i wiemy, gdzie jest granica tego zaufania.
Co jest ważne czyli normy i wartości
Na chwilę jeszcze wrócę do Parysa. Sprawa skończyła się tragicznie, bo źle wybrał, pastuch jeden. Nie powiedziałam uprzednio, że Atena ofiarowywała mu w ramach przekupnego prezentu mądrość, a Hera władzę i siłę. Może gdyby wybrał dar Ateny, to wiedziałby, jak pogodzić kłótliwe boginie, a nie dolewać oliwy do ognia i nie sprowadzać przez to nieszczęścia na cały starożytny świat.
Na tym polega rola trenera, facylitatora, lidera w tej fazie rozwoju społeczności. Pomóc bezpiecznie przejść wszystkim przez to wzburzone morze, nie zaprzeczając problemom, ani ich nie rozdmuchując. W tej fazie rozwoju społeczności zwanej fazą różnicowania i konfliktu, kluczowe jest kształtowanie się wartości, nazywanie tego, co ważne. Chcemy doprowadzić do tego, aby równie ważna była perspektywa MY co perspektywa JA. Zatem konflikt i jego konstruktywne rozwiązywanie wspólnymi siłami to laboratorium dojrzewania do partycypacji, współodpowiedzialności, równowagi.
Tego właśnie bardzo brak często w zespołach. Ich członkowie zamiatają konflikty pod dywan w obawie przed wojną trojańską. Albo je rozdmuchują, eskalując do nieprzytomnych rozmiarów. Nauczmy się obcować z konfliktem. Nie bójmy się go. Nie silmy się na bycie dobrodziejem. Nie popadajmy w też obojętność. Po prostu zaakceptujmy, że konflikt jest i trzeba się nim zająć. Jak? Poprzez dialog. Poprzez spowolnienie. Poprzez docenienie. Poprzez nazwanie wartości. Ale jeśli jesteśmy trenerami, liderami czy doradcami, nigdy, pod żadnym pozorem, nie wchodźmy w rolę arbitra, i to przekupnego.
P.S. Piszę to z bólem, lecz myślę, że takiej przytomnej i pragmatycznej umiejętności bardzo brak w naszym kraju, więc bujamy się od euforii do upadku.
Jesteś trenerem, szkoleniowcem? Szukasz inspiracji, sprawdzonych metod prowadzenia szkoleń, narzędzi trenerskich i niestandardowych form?
Tutaj zebraliśmy dla Ciebie wszystkie artykuły na temat technik prowadzenia szkoleń, narzędzi szkoleniowych i pracy trenera dostępne na polskim EPALE!
Zobacz także:
Laboratorium dojrzewania potrzebuje dobrego opiekuna