Edukacja jako widoczność
Bardzo się cieszę, że również w tym roku będę mógł się dzielić z Wami swoimi doświadczeniami w obszarze szeroko rozumianej edukacji kulturowej. Kiedy zacząłem sobie przeglądać tematy, o których dotychczas często pisałem, zauważyłem, że wiele z nich dotyczyło włączania oraz sprawiedliwości społecznej. Ta refleksja (żadne to odkrycie – przyznacie, a ja się z tym zgodzę) skłoniła mnie do podzielenia się z Wami tym razem nieco bardziej teoretycznymi przemyśleniami. Chcę wyjaśnić, dlaczego z uporem staram się opisywać rzeczy niszowe, marginalne (?), dotyczące osób i grup prawie niewidocznych.
Łaciński czasownik educo, educare1, który podawany jest jako jeden z kilku, od których ukuto termin „edukacja”, tłumaczony jest między innymi jako działanie, w którego efekcie jednostka ma być „wydobyta” (jak się domyślam – z ciemności, mroku). To właśnie „niejasność” metaforycznie opisuje sytuację, rzeczy pośledniego charakteru, może nawet dowodząc czyjegoś lub kogoś zacofania. Tak przez wieki uważano na przykład o średniowieczu – nie w pełni sprawiedliwie – jednak do języka przeszło już chyba na stałe określenie „wieki ciemne”, czyli czasy mroczne, gdy idzie o kulturową bystrość, rozum lub obyczajność. Zastanawiam się nad przytoczonym wyżej źródłosłowem wyrazu „edukacja”.
Photo by Josh Appel on Unsplash
Na wstępie nie sposób się nie zgodzić, że uczenie się i uczenie innych jest procesem ujawniania rzeczy, zjawisk, prawd (?), które zanim zostaną wypowiedziane – odkryte lub przedstawione – pozostają dla danego podmiotu niezrozumiałe a jako takie w pewnym sensie nieużyteczne, to jest – których praktyczne zastosowanie, ulokowanie ich w sferze praxis nie jawi się jako potencjalnie możliwe i niosące jakąś (jakąkolwiek) korzyść. Aby jednak coś mogło zostać przedstawione jako warte poznania, przyswojenia, ktoś inny wcześniej musiał owe rzeczy arbitralnie wydobyć, opisać i uznać jako pożyteczne lub konieczne do przyswojenia. Ową praktyczność, albo zasadność przysposobienia określonej wiedzy/umiejętności uzasadniał nauczyciel/nauczycielka reprezentujący/a najczęściej pewną kulturową arbitralność, która jest różna zależnie od posiadanych przez edukatorów i edukatorki kapitałów kulturowych, symbolicznych, społecznych. Ich curriculum, osobowość, szczęście, przypadkowy traf, uwarunkowania, których źródłem może być dosłownie wszystko – mają wpływ na to co jest „wydobywane”, oświetlane, rekomendowane (lub indoktrynowane – gdyż i taką, przemocową w duchu wersję edukacji należy nam uczciwie również wymienić) jako warte absorpcji.
Pewne kulturowe prawdy i oczywistości są już szczęśliwie od dłuższego czasu przedmiotem edukacji. Niewielu kwestionuje zasadność nauki czytania, liczenia, podstawowych zasad współżycia z innymi ludźmi, przysposobienia jakiejś specjalistycznej wiedzy i umiejętności potrzebnych nam do wykonywania określonych zawodów, znajomości języków obcych itd. Wydaje się jednak, że zakres kompetencji, które możemy przysposobić i używać, nadal nie jest skończony, co jest w pewnym sensie naturalne, jeżeli zgodzimy się, że tzw. „postęp” i nowe okoliczności, których doświadczamy (by wspomnieć tylko kryzys klimatyczny) zmuszają nas do większej uważności, świadomości pewnych procesów, znajomości nowych norm czy reguł. Jest jednak wciąż bardzo wiele kwestii, które w procesie edukacji są – z różnych względów niewystarczająco naświetlane, komunikowane jako „podstawowe”, praktyczne, użyteczne i potrzebne do przyswojenia. W uwidacznianiu, czyli nie tylko zwykłym optycznym zobaczeniu, odnotowaniu, lecz w zrozumieniu złożoności społecznego świata – widzę wielkie zadanie stojące przed współczesnymi edukatorkami i edukatorami. Praca ta musi niechybnie polegać również na dekonstruowaniu kulturowych norm widzialności. Urefeksyjnianie tej kategorii może prowadzić do wniosku, że pewne narracje uznane zostają za bardziej prawomocne, ważniejsze, obligatoryjne.
W treściach przekazu edukacyjnego odnajdziemy zatem szereg dowodów na uwikłanie edukacji w reprodukcję dominant kulturowych. Nawet jeśli są one niewidoczne, symboliczne to za sprawą włączenia ich do głównego programu (treści programowej) zyskują status właściwych, poprawnych i obowiązujących. Komunikaty krytyczne dla patriarchatu, obnażające męskocentryczność kultury, jej heternormatywność, klasowość lub neokolonialność są w dominującym dyskursie pomniejszane, unieważniane, wymazywane.
Myślę o edukacji kulturowej – także tej realizowanej poza przestrzenią edukacji formalnej, w ramach działalności instytucji kultury, organizacji pozarządowych, grup nieformalnych – jako o narzędziu, po które winniśmy/winnyśmy sięgać, mając na celu budowę społeczeństwa osób uważnych, wrażliwych, troszczących się o siebie nawzajem, świadomych różnic (w tym powodujących wykluczenia o mnogim charakterze). Owo ujawnienie, uwidocznienie, od którego rozpocząłem ten tekst, starając się zaakcentować taką wizję edukacji, która dostrzega więcej niż tylko to, co zostaje wpisane w podstawę programową, a tym samym uzyskuje nominalną i faktyczną widzialność, jest niezbędne byśmy mogli się nawzajem o sobie uczyć. Oddawanie sceny osobom, głosom, perspektywom zagłuszanym z takich lub innych względów, jest niezbędne, byśmy mogli usłyszeć ich cichutkie, ale ważne narracje, zobaczyć trochę więcej i po prostu dowiedzieć się czegoś z korzyścią dla nas samych, jak i tych osób. Bardzo często jest też tak, że my sami jesteśmy takimi potencjalnymi narratorami, rzecznikami i rzeczniczkami Niewidocznych czekającymi na przestrzeń w edukacji, gdzie możliwe będzie wybrzmienie ich głosów.
dr Bartek Lis – animator kultury, edukator, socjolog i badacz społeczny, kurator projektów społecznych w Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu. Twórca działań włączających zróżnicowane publiczności i wrażliwych na kwestie dostępności. Ambasador EPALE.
Interesujesz się edukacją kulturową dorosłych? Szukasz inspiracji, sprawdzonych metod i niestandardowych form w obszarze edukacji muzealnej? Tutaj zebraliśmy dla Ciebie wszystkie artykuły na ten temat dostępne na polskim EPALE! |
---|
Zobacz także:
Forum bez barier. O kinie dostępnym
Źródła:
1 J. Korpanty, Mały słownik łacińsko-polski, Warszawa 2018
Komentarz
Edukacja kulturalna jako…
Edukacja kulturalna jako rzecznictwo to ciekawa koncepcja. Fajnie, kiedy jest też krytyczna i zbilansowana. Widoczność i niewidoczność można rozumieć bardzo różnie.
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
wciąż za mało...
Dzięki za poruszenie ważnego tematu w kontekście "widoczności" w edukacji. Myślę, że zarówno w edukacji formalnej jak i nieformalnej jest bardzo dużo do zrobienia w tym zakresie. Czasem mogą to być proste rozwiązania, które dają szansę Niewidocznym na zaistnienie. Tylko wciąż za mało się o tym mówi, a jeszcze mniej robi...