„Śmierć autora” Rolanda Barthesa, czyli jak otworzyć odbiorców i odbiorczynie na nowe interpretacje tekstów kultury

ok. 10 minut czytania – polub, linkuj, komentuj
Edukacja dorosłych w kontekście różnych tekstów kultury, także, a może przede wszystkim filmowych, wymaga wiele pracy, polegającej na wyzbyciu się pewnego szkolnego przyzwyczajenia odbiorców i odbiorczyń, pokutującego z konsekwencjami przez całe życie. To przyzwyczajenie wynika z nieśmiertelnego pytania, najczęściej niezadawanego wprost, bo chyba dziś już wszyscy nauczyciele i nauczycielki wiedzą, że odpowiedź na nie jest niemożliwa: co autor lub autorka chciał lub chciała powiedzieć? Niestety, sama strategia biograficznego odbioru dzieł kultury, oparta najczęściej na leciwych odczytaniach kanonicznych wciąż stanowi podstawę szkolnej edukacji humanistycznej. Najczęściej.
Taki stan rzeczy sprawia, że jako dorośli ludzie często nie umiemy cieszyć się tekstami kultury. Za każdym razem, gdy sięgamy po film, książkę, wiersz czy utwór muzyczny, zamiast radości ze swobodnej interpretacji i czerpania z tego intelektualnej przyjemności, zastanawiamy się nad intencjami nadawcy. Niby nie ma nic w tym złego… poza tym, że zabija radość czytania, oglądania czy słuchania. To trochę jak z hiperempatią w relacjach międzyludzkich. Zamiast skupić się na komunikacji, analizujemy mikroprzekazy niewerbalne, które naszym zdaniem mogą dopełniać przekaz, uzupełniając go o odczucia nadawcy lub nadawczyni. Samej komunikacji, przede wszystkim ze względu na ludzką skłonność do nadinterpretacji tychże zachowań, zapewne nie wychodzi to na zdrowie.
Co zatem zrobić, aby przywrócić dorosłym radość obcowania z tekstami kultury? Aby otworzyć ich na nowe, czasami osobiste interpretacje? Aby uświadomić, że ich interpretacja jest równie dobra, co ta kanoniczna, a może nawet lepsza, bo ich, a więc zawierająca pierwiastek osobisty. W końcu, aby czytanie, słuchanie czy oglądanie było przyczynkiem do procesu kreatywnego, otwierającego na zrozumienie lub stworzenie nowego rozwiązania.
Należy oddać ludziom prawo do zabawy z tekstem kultury. „Uśmiercić autora”. Oczywiście niedosłownie. Proces ten polega na pozbyciu się przekonania, że istnieje jedno właściwe odczytanie i powinno być ono zgodne z intencjami twórcy. Musimy w końcu pomóc im zrozumieć, że każdy ma prawo do własnej interpretacji. Zrozumieć nie tylko na poziomie przyjęcia do wiadomości, ale i wcielenia w życie, zastosowania praktycznego, a w końcu wykreowania przyzwyczajenia do wolności obcowania z różnymi tekstami kultury.

Fot. Pexels / Expect Best
Pierwszym krokiem jest zrozumienie, że film podobnie, jak każda inna forma sztuki, nie jest statycznym obiektem, ale żywą interpretatywną przestrzenią. Edukatorzy i edukatorki powinni zachęcać uczestników do analizowania filmów nie tylko w kontekście intencji reżysera czy scenarzysty, ale także własnych, subiektywnych odczuć i perspektyw. To podejście pozwala na głębsze zaangażowanie i rozwija umiejętność myślenia krytycznego, które ze względu na przyzwyczajenia odbiorcze bywa niekiedy jedynie deklaratywne. Wynika to z tego, że dorośli ludzie posiadają już pewnego rodzaju bagaż doświadczeń, wrażeń i odczuć. Noszą oni ze sobą ten bagaż przez całe życie, każdego dnia dokładając do niego nowe dane i postrzegają świat przez jego pryzmat. Dlaczego z tekstami kultury miałoby być inaczej?
Przyzwolenie na takie osobiste czytanie przez pryzmat własnych doświadczeń dał nam Roland Barthes w swoim eseju „Śmierć autora” z 1967 roku. Postuluje on w swym tekście odcięcie dzieła od jego twórcy, otwierając tym samym pole na narodziny osobistych interpretacji. W tym krótkim, ale wpływowym tekście, Barthes wyraża idee, które zrewolucjonizowały sposób myślenia o interpretacji literatury i sztuki. Przyjrzymy się jego podstawowym założeniom:
- Oddzielenie autora lub autorki od tekstu było zerwaniem z ograniczeniami wynikającymi z konieczności znalezienia intencji nadawczej. Według Barthesa, gdy tekst jest napisany, autor lub autorka traci nad nim kontrolę („cudowne ojcostwo”), a intencje i biografia nie powinny dyktować interpretacji tekstu.
- Odbiorca lub odbiorczyni tekstu kultury awansuje z biernego czytelnika lub czytelniczki na „władcę” lub „władczynię” dzieła. Dzieło nabiera życia w akcie odbioru, a każdy wnosi własne doświadczenia i perspektywy, tworząc unikalne znaczenie.
- Wieloznaczność tekstu zostaje usankcjonowana, a samo dzieło otwarte na różnorodne interpretacje. Tekst kultury w takim rozumieniu jest „tkaniną” znaczeń, a nie wyłącznie zaszyfrowanym przekazem od autora lub autorki do czytelnika lub czytelniczki. Jest to szczególnie istotne ze względu na ów bagaż doświadczeń, o którym pisałem wcześniej. Każdy człowiek przeżywa swoje życie indywidualnie, a więc i posiada niepowtarzalny zespół odniesień, z których może skorzystać podczas interpretacji dzieła.
- Znaczenie w kontekście kulturowym kształtuje ważny aspekt odbioru uwzględniający osobiste i społeczno-kulturowe usytuowanie odbiorcy lub odbiorczyni. Jeżeli znów odniesiemy się do bagażu, na który składają się także przeczytane książki, obejrzane filmy, wysłuchana muzyka i inne odebrane świadomie bądź nie dzieła, okaże się, że kontekst odbioru ma znaczenie, zarówno w odniesieniu do różnych kultur, jak pojedynczego człowieka.
Wprowadzenie do tej otwierającej na różne interpretacje metody „uśmiercania autora” może rozpocząć się od analizy klasycznych filmów, które zostały różnorodnie interpretowane na przestrzeni lat. Przykładowo, „Obywatel Kane” Orsona Wellesa zazwyczaj jest analizowany przez pryzmat intencji autora, jego wizji, światopoglądu i realiów biograficznych Williama Randolpha Hearsta (życie tego magnata prasowego zainspirowało twórców do stworzenia Obywatela Kane’a) oraz samego reżysera, bezkompromisowego indywidualisty-wizjonera. Ale… przecież równie ważne jest, jak widzowie odbierają ten film, bazując na własnych doświadczeniach i kontekście kulturowym. Najważniejsze zaś może okazać się to, czym w ich życiu była tajemnicza „różyczka”. Edukatorzy i edukatorki mogą organizować zatem sesje, podczas których uczestnicy i uczestniczki dzielą się swoimi osobistymi interpretacjami i analizują, jak różne elementy filmu (takie jak scenografia, dialogi czy muzyka) wpływają na ich rozumienie historii. Jeżeli później zestawimy ich wrażenia i odczucia ze znanymi odczytaniami kanonicznymi można dojść do dość interesujących wniosków dotyczących różnych aspektów odbioru działa filmowego.
Następnym krokiem jest wykorzystanie współczesnych filmów, które często świadomie zostawiają przestrzeń na różnorodne interpretacje. Do tego najlepiej sprawdzą się arcydzieła lub przynajmniej filmy noszące znamię arcydzielności. To muśnięcie arcydzielności polega na pokazaniu uniwersalnego problemu ubranego w szatę opowieści o jednostce, a jednocześnie pozostawianie widza z pewnym niedosytem, otwartym pytaniem, na które sam musi znaleźć odpowiedź. Mogą to być filmy znane, takie jak choćby „Mulholland Drive” Davida Lyncha, „Fight Club” Davida Finchera czy wybitny i niepowtarzalny w swej arcydzielności „Czas apokalipsy” Francisa Forda Coppoli. Można też sięgnąć po dzieła bardziej awangardowe, jak choćby neobarokowe „Holy Motors” Leosa Caraxa. Z najnowszych filmów być może takim właśnie arcydziełem na miarę naszych czasów jest „Joker” Todda Phillipsa. Możliwości jest wiele, a wybór powinien zostać podyktowany preferencjami i charakterystyką grupy szkoleniowej. Edukatorzy i edukatorki mogą zachęcać do dyskusji na temat otwartej natury tych dzieł, analizując, jak różne elementy filmu mogą być interpretowane w różny sposób przez różnych widzów.
Zobaczmy zatem, co może wpłynąć na interpretację wspomnianego „Jokera”. Z dużym potencjałem kulturowym do dzieła podejdą fani twórczości ze stajni DC Comics, którzy znają tego bohatera z kilkunastu filmów i seriali, kilkudziesięciu komiksów, kilku gier komputerowych. Potrafią osadzić postać w uniwersum DC Comics, a dodatkowo rozpoznają ewolucję bohatera na przestrzeni dziesięcioleci, podyktowaną różnymi aspektami cenzuralno-kulturowymi. To jest ten ich intelektualny bagaż, przez pryzmat którego zderzą się z „Jokerem” z 2019 roku. Na ich ogląd złożą się zatem refleksje powstałe na podstawie tekstów kultury, które powstawały przez ostatnie 80 lat (z przerwami). Ich odczytanie będzie zatem zapewne pod tym względem różne od odczytania widzów, którzy z tym bohaterem spotkają się po raz pierwszy.
Bagaż kulturowy to jedno. Inny aspekt odbioru będzie pewnie związany z kwestiami osobistymi. Chciałoby się powiedzieć, że kto pracował w kulturze i rozrywce, ten w cyrku się nie śmieje. Inaczej zatem do obłędu bohatera podejdą widzowie, którzy znają branżę rozrywkową i zmagali się z podobnymi problemami (Joker był komikiem), a inaczej ci, którzy rozrywkę kojarzą ze świetnie zorganizowanymi koncertami, stand-upami czy spektaklami teatralnymi.
Last but not least, kwestia odbioru przez pryzmat własnych odczuć. Biorąc pod uwagę odsetek kobiet, mężczyzn i dzieci zmagających się z depresją lub mających w przeszłości epizod depresyjny, może okazać się, że czytanie tego filmu przez pryzmat własnych doświadczeń z tą chorobą jest dla nich kluczowy. Tu pojawia się też osobna kwestia identyfikacji z bohaterem, który zmaga się z podobnymi problemami (ale to już kwestia na osobny artykuł. Tak, tak… można identyfikować się z psychopatą).
Pozostają jeszcze aspekty indywidualnej wrażliwości, światopoglądu, kompetencji kulturowych niezwiązanych z historią bohatera lub bohaterki, umiejętności „czytania między wierszami”, nadinterpretacji… W przypadku wspomnianego „Jokera”, biorąc pod uwagę wszystkie z powyższych aspektów składających się na zindywidualizowane odczytanie filmu, można sobie wyobrazić, jak bardzo mogą różnić się odczucia i interpretacje różnych ludzi po obejrzeniu tego samego dzieła. Sztuką pracy z filmem jest zaś budowanie świadomości, że wszystkie z nich są tak samo cenne i wartościowe. Gdy uświadomimy to naszym odbiorcom i odbiorczyniom, damy przyzwolenie na satysfakcję z własnych interpretacji, możemy spodziewać się bardziej otwartych, a zatem i kreatywnych interpretacji i obserwacji. Edukatorzy i edukatorki powinni również podkreślać, że nie ma „jednej słusznej" interpretacji filmu. Każda osoba, korzystając ze swojej wiedzy, doświadczeń i wartości, może dojść do innych wniosków. To podejście pomaga uczestnikom i uczestniczkom kursów i szkoleń rozwijać szacunek dla różnorodności perspektyw i lepiej zrozumieć, jak subiektywne doświadczenia wpływają na interpretację filmu i codziennych własnych zachowań, innych ludzi i bardziej ogólnie sposobu postrzegania świata.
Na koniec warto zwrócić uwagę na to, jak nowe technologie i media wpływają na interpretację filmów. Era cyfrowa i media społecznościowe umożliwiają szeroką wymianę opinii i interpretacji, co może być cennym narzędziem edukacyjnym. Edukatorzy i edukatorki mogą zachęcać uczestników do udziału w internetowych dyskusjach filmowych lub tworzenia własnych treści, co jeszcze bardziej rozwija umiejętności interpretacyjne i pozwala zderzyć się z opiniami i interpretacjami różnych ludzi. Oczywiście tu pojawi się kwestia „przedsądów”, czyli opinii o filmie jeszcze przed jego obejrzeniem, wyrobionej wyłącznie na podstawie przeczytanych wypowiedzi. No, ale cóż… z jednej strony, „przedsądy” są tematem szerokim, obecnym także w codziennym życiu i kontaktach międzyludzkich, z drugiej zaś one także składają się, chcąc nie chcąc, na nasz intelektualno-emocjonalny bagaż, z którym podchodzimy do „uśmiercania autora”. A od tego już tylko krok do rozwijania umiejętności krytycznego myślenia, nauki empatii i szacunku dla różnych punktów widzenia i otwarcia odbiorców i odbiorczyń na nowe postrzeganie różnych sytuacji filmowych, które można odnieść do własnego życia.
Propozycje metodyczne:
- Edukatorzy i edukatorki mogą poprowadzić analizę tematyczną filmu, skupiając się na głównych motywach. Uczestnicy i uczestniczki mogą następnie dyskutować o tym, jak te motywy rezonują z ich osobistymi doświadczeniami i jak różne interpretacje mogą wpływać na zrozumienie przekazu filmu.
- Po obejrzeniu filmu często organizuje się dyskusję grupową, w której każdy uczestnik lub uczestniczka może podzielić się swoją interpretacją. W tej dyskusji ważne jest, aby edukatorzy i edukatorki zachęcali do otwartości i szacunku dla różnych punktów widzenia, podkreślając, że każda interpretacja jest cenna i ważna. Nie bez znaczenia jest też moderacja.
- Skupienie się na analizie specyficznych elementów filmowych, takich jak scenografia, muzyka czy montaż, pozwala edukatorom zadawać pytania dotyczące tego, jak te elementy wpływają na interpretację i odbiór filmu. Choć ten aspekt, powiedzmy stricte filmoznawczy wymaga pewnej wiedzy i doświadczenia tyleż trenerskiego, co kulturoznawczego.
- Zadaniem dla uczestników i uczestniczek może być stworzenie alternatywnych zakończeń lub scenariuszy dla filmu. Pomaga to odbiorcom i odbiorczyniom zrozumieć, jak zmiana pewnych elementów może całkowicie zmienić interpretację dzieła.
- To samo można zrobić z muzyką, zmieniając podkład muzyczny można uzyskać zupełnie inny przekaz (co związane jest z doświadczaniem wielozmysłowym). Ważne jest wyczucie i możliwości projekcyjne związane z odtworzeniem filmu z inną niż pierwotnie zaplanowaną muzyką.
- Uczestnicy i uczestniczki mogą porównywać film z innymi dziełami sztuki, takimi jak obrazy, muzyka czy literatura, analizując, jak różne formy artystyczne są interpretowane i jak mogą się wzajemnie uzupełniać. Sprawdzi się to w pracy z osobami z dużymi kompetencjami kulturowymi.
- Można również zachęcać uczestników do korzystania z nowych mediów, takich jak media społecznościowe, blogi czy platformy wideo, do dzielenia się swoimi interpretacjami i tworzenia dyskusji online. A nawet… do stworzenia własnych wersji filmu lub jego sceny z wykorzystaniem kamer smartfonów i prostych aplikacji do montażu.
- Można też poprosić o zmontowanie kilku scen ze swego filmu tak, by powstało kino gatunkowe albo aby powstały zwiastuny w kategoriach: romans, film wojenny, dramat, horror itp.
- Na koniec sesji edukatorzy i edukatorki mogą poprosić uczestników i uczestniczki o krótką indywidualną refleksję pisemną (na przykład w formie post-itów), w której podsumują swoje przemyślenia i odczucia wobec filmu, a także to, jak zmieniły się ich perspektywy po dyskusji grupowej.
dr Maciej Dowgiel — kulturoznawca, trener, animator kultury, metodyk i projektant e-learningu. Autor kilkuset opracowań edukacyjnych o tematyce kulturalnej oraz kilkunastu akademickich i korporacyjnych kursów e-learningowych. Ekspert Narodowego Centrum Kultury w zakresie konwersji cyfrowej domów kultury. Metodyk w Centrum Nowoczesnych Metod i Technologii Edukacyjnych Akademii WSB. Pasjonat popkultury.
Interesujesz się edukacją kulturową dorosłych? Szukasz inspiracji, sprawdzonych metod i niestandardowych form w obszarze edukacji muzealnej?
Tutaj zebraliśmy dla Ciebie wszystkie artykuły na ten temat dostępne na polskim EPALE!
Zobacz także:
Wprowadzenie do pracy z filmem na warsztatach dla osób dorosłych
Zacznę od tego, że "Śmierć…
Zacznę od tego, że "Śmierć Autora" to stosunkowo krótki esej i dzięki nieporadności niektórych administratorów stron www można go sobie całkiem spokojnie przeczytać tutaj: https://tiny.pl/9xrzs Tym samym pozdrawiam Muzeum Historii Polski za szczodre indeksowanie zasobów. Niech ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych będzie z Wami!
A wracając do tematu: był taki film "The Highwaymen" parę lat temu w reżyserii John Lee Hancock, który opowiada o "polowaniu" na bandę Bonnie i Clyde’a. Jest oparty na prawdziwej historii i dosyć bliski prawdzie. Najbardziej doceniłem w tym filmie to, że reżyser odwraca punkt widzenia. Wcześniej Bonie i Clyde to były postacie romantyczne, kopiowane choćby w "Urodzonych mordercach". Hancock pokazuje ich jako bezwzględnych, nastoletnich bandytów i morderców, co jest znacznie bliższe prawdzie. Dziś, gdy myślę o klasycznym "Bonnie i Clyde" Arthura Penna z '67 roku (i ikonicznych kreacjach Warrena Beatty i Faye Dunaway), to czuję... niesmak i zażenowanie. I to jest cena wolności interpretacyjnej. Myślę, że wielu z nas woli, żeby nam mówić, co mamy myśleć. Przynajmniej nie ma ryzyka.