Zależność? Niekoniecznie
ok. 6 minut czytania - polub, linkuj, komentuj!
Jestem ciekaw, czy w swojej praktyce edukatora/edukatorki spotykacie się z kategorią „zależności” w odniesieniu do odbiorców, uczestniczek waszych działań? Ja bardzo często w swojej pracy zawodowej współpracuję z osobami i grupami osób, które technicznie określane bywają „osobami zależnymi”. W tym krótkim tekście chciałbym zarysować główne aspekty związane z definiowaniem niektórych osób jako „zależne” oraz zastanowić się nad potencjalnymi szkodami dla edukacji, które mogą pojawić się jeśli postanowimy uparcie posługiwać się tym określeniem w komunikacji z osobami.
Zależność, czyli co?
„Zależność” dla większości z nas kojarzy się z czymś negatywnym. Termin ten oznacza niesamodzielność, podległość, brak suwerenności, poleganie na kimś lub na czymś. Pewnie niewiele jest osób, które chciałyby się w taki sposób czuć. Z perspektywy społecznej zdarza się, że w taki sposób postrzegamy osoby, które w związku ze swoją sytuacją zdrowotną, fizyczną i psychiczną nie są w stanie już samodzielnie funkcjonować albo kontekst, w którym funkcjonują, każe nam patrzeć na nie jak na ludzi w pewnym stopniu „nieużytecznych” dla całości społeczeństwa.
„Zależność” jest jednak określeniem, które nie ma tylko zwykłego, uznaniowego zastosowania. Pojawiło się w którymś momencie w związku z naszą refleksją na temat obiektywnych trudności, które jeśli doświadczane mogą sprawić, że człowiek zaczyna potrzebować pomocy, wsparcia, naszej systemowej interwencji. I tak też słowo to pojawia się w różnych dokumentach urzędowych, ustawodawstwie albo innych zapisach, które mają zwracać uwagę na osoby doświadczające różnych problemów w życiu prywatnym i społecznym.
Przykłady zależności
Jakiego charakteru mogą być owe trudności? Oprócz najbardziej oczywistych historii związanych z niesprawnością fizyczną (kiedy to mówimy o osobach z niepełnosprawnościami), warto wspomnieć również o osobach, które z różnych powodów są niesamodzielne psychicznie, społecznie lub zdrowotnie. Nie każda osoba z niepełnosprawnością (pamiętając przy tym o mnogości różnych niepełnosprawności, które istnieją: motorycznych, intelektualnych, sensorycznych) jest zależna. Jeśli bliżej się temu przyjrzeć okaże się, że taką zależność (jak i sam koncept „niepełnosprawności”) generuje przede wszystkim „sprawne” otoczenie – większość. Tworząc przestrzeń, która jest niedostępna, tak długo, jak nie zostanie zapewniona asysta. Jeszcze „pół biedy”, jeśli dysponujemy technologiami, które umożliwiają samodzielne niwelowanie barier. Gorzej, gdy owe sprzęty i narzędzia wciąż wymagają udziału innych osób. Nie może niestety być wówczas mowy o niezależności.
Trudność w samodzielnym funkcjonowaniu w przestrzeni publicznej (ale również bywa, że w prywatnej) może wynikać nie tylko z nienormatywności naszych ciał (ich odmiennej budowy, nieklasycznych kształtów w efekcie odniesionych urazów albo innych okoliczności). Również niepełnosprawności niewidoczne albo doświadczane choroby, których zwykle na pierwszy rzut oka nie widać, mogą być przyczyna zależności. Osoba chorująca na depresję albo na stwardnienie rozsiane może być czasowo zależna. Bywają takie momenty, kiedy nie jesteśmy w stanie funkcjonować bez wsparcia innych osób. Nie mamy siły (fizycznie i psychicznie), aby żyć. Świadomość konieczności polegania na innych osobach, instytucjach – może być czymś dodatkowo obciążającym (pamiętajmy, że prawie nikt nie chce „być zależnym”).
Zależność – kontekst społeczny
Zależność może odnosić się także do naszej sytuacji społecznej (nierzadko również związanej z innymi okolicznościami – jak np. z polityką lub sytuacją międzynarodową). Przykładem tej ostatniej są osoby w kryzysie migracyjnym, z doświadczeniem uchodźczym. Osoby, które utknęły na polsko-białoruskiej granicy, mimo że zwykle bardzo sprawne fizycznie (w większości są to osoby młode, zdrowe, aktywne zawodowo w krajach swojego pochodzenia), znalazły się w sytuacji, w której bardzo niewiele od nich zależy. Również, gdy uda im się trafić do ośrodków dla uchodźców/ uchodźczyń, mają ograniczoną sprawczość. Postrzeganie tych osób jako zależnych nie jest dobre ani dla nich samych, ani dla organizacji i instytucji oferujących im pomoc.
Innym przykładem osób zależnych – w sensie, który wyżej zarysowałem – są osoby w kryzysie bezdomności. Jako społeczeństwo, grupa większościowa zwykliśmy postrzegać osoby „żyjące na ulicy”, jako kogoś niepotrafiącego zaopiekować się sobą, jednostkę dysfunkcyjną. Przestrzenie i ośrodki wsparcia dla takich osób są bardzo często umieszczone na obrzeżach miast lub poza prestiżowymi centrami dzielnic. Już nawet symbolicznie separujemy tych „zdrowych”, „normalnych”, „sprawnych”, „normatywnych” od reszty społeczeństwa. Takie „specjalne” wobec nich podejście utrwala w nas, oraz w nich samych, przekonanie o ich „zależności”…
Dlaczego warto „zawieszać" zależność?
Obok plusów związanych z posługiwaniem się kategorią zależności, do których należy zaliczyć na przykład techniczne dostrzeżenie dodatkowych uwarunkowań wpływających na sytuację jednostek opisywanych tym terminem oraz wynikającą z tego możliwość zaproponowania dedykowanych rozwiązań, warto zdawać sobie sprawę z minusów. Nie chodzi o to byśmy całkowicie zanegowali koncepcję zależności, lecz jedynie o to by bardziej krytycznie, refleksyjnie się nią posługiwać. Dostrzeżemy wówczas szereg, często niezamierzonych i niezaplanowanych, konsekwencji. Do najważniejszych wad związanych z komunikowaniem „zależności” otoczeniu oraz samym osobom objętym naszymi działaniami edukacyjnymi, wymieniłbym:
- stygmatyzację osób naznaczonych terminem „osoba zależna”
- wynikające z niej wykluczenie społeczne („wszak są to osoby niezdolne do samodzielnego funkcjonowania, takiego, jakie uznaliśmy za właściwe i dobre”)
- obniżenie poczucia własnej wartości (osoby dokonują autostereotypizacji i same zaczynają postrzegać siebie jako kogoś nie-sprawczego, uzależnionego od innych. Prowadzi to w konsekwencji do samo wykluczania się z sytuacji społecznych)
- utrzymywanie status quo (instytucje, osoby posługujące się terminem „zależność” bez prób jego dekonstruowania, przyjmują za oczywiste, że niektóre osoby/grupy osób są niesamodzielne i zgodnie z tym założeniem formułują podstawowe wsparcie, zbyt rzadko starając się „wyciągać” osoby z zależności).
Dlaczego w ogóle warto „zawieszać” zależność? Jeżeli nie przekonują nas powyższe argumenty, które w całości dotyczą (dys)komfortu psychicznego jednostki (a dalej prowadzącego do ogólnej oceny własnego zdrowia), to może warto spojrzeć na to, jak na wyzwanie edukacyjne? Nasz samorozwój, jako osób uczących (się) może oznaczać także mierzenie się z wyzwaniami, sprawami trudnymi. Skoro jest grupa osób doświadczających różnych trudności w swoim życiu, to fajnie jest wychodzić naprzeciw tym potrzebom, ale bez uruchamiania działań (w tym słownictwa), które może rozwiązuje jakiś problem, ale generuje inny. Powtórzę raz jeszcze – nikt nie lubi być zależnym. Nawet osoby w kryzysach, w momentach zwątpienia, w okolicznościach (obiektywnie) skrajnych lub beznadziejnych potrzebują od nas wsparcia, które oznacza dostrzeżenie w nich osób sprawczych, aktywnych, twórczych, interesujących (i interesujących się), użytecznych (pożytecznych) i wciąż mogących zadziwiać, edukować (innych) i działać.
Zwracam uwagę na ten proaktywny aspekt, widząc w nim olbrzymią wartość w pracy z osobami, które technicznie (może czasami tylko na potrzeby ministerialnego wniosku – oby!) określamy jako „zależne”.
Zamek otwarty
„Zamek OTWARTY” to projekt kierowany do starszych osób, które w związku z różnymi okolicznościami (fizycznymi, psychicznymi, socjalnymi, etc.) stały się „zależne” od opiekunów formalnych i/lub nieformalnych. Mieszkają w domach pomocy społecznej, korzystają z dziennych domów pobytu lub żyją wciąż samotnie na wysokich czwartych piętrach kamienic (bez windy). Działania, które od 2018 roku realizuję w Centrum Kultury ZAMEK, stopniowo zamieniały się z prostych aktywności z zakresu animacji czasu wolnego i „dostarczania” oferty dla seniorów/seniorek, w projekt, który ma coraz większą ambicję bycia programem aktywności, które włączają „starszaków” do współdziałania, tworząc im przestrzeń do wymiany kompetencji, uczenia innych i bazowania na własnych zasobach. Jeśli ciekawi Cię, jak to konkretnie robimy – zerknij na stronę Zamku albo poszukaj nas na Facebooku.
Na koniec, zamiast tradycyjnego podsumowania, zachęcam nas wszystkich do tego, by realizować projekty animacyjne i edukacyjne, które nie tylko nie posługują się terminem „zależności” w warstwie językowej, ale także praktycznie są dalekie od potwierdzania i utrwalania „niesamodzielności”. Warsztaty DJ-skie, podczas których muzykę puszcza dziewięćdziesięcioletni pan Kazimierz. Spotkanie literackie, podczas którego osiemdziesięciosześcioletnia pani Janina czyta swoją poezję. Warsztat, w którego trakcie niewiele od niej młodsza pani Teresa uczy nas jak, gdzie i kiedy zbierać zioła, by przydały się nam zimą w naszych domowych apteczkach. Zależność? Nie wydaje mi się.
Dr Bartek Lis - socjolog i badacz społeczny, animator kultury i edukator związany z Centrum Praktyk Edukacyjnych w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu. Zajmuje się m.in. edukacją obywatelską, rozwojem publiczności, tematyką "niewidocznych niepełnosprawności", użyciem sztuki w edukacji i praktyce społecznej, udostępnianiem instytucji kultury dla osób z niepełnosprawnościami. Ambasador EPALE.
Interesujesz się edukacją kulturową dorosłych? Szukasz inspiracji, sprawdzonych metod i niestandardowych form w obszarze edukacji muzealnej? Tutaj zebraliśmy dla Ciebie wszystkie artykuły na ten temat dostępne na polskim EPALE! |
---|
Zobacz także:
DWULATKA – szkoła praktyk animacyjnych
Teatr reminiscencyjny – opowieść o dobrej innowacji
Nie migam się od nauki nowych rzeczy