Wieś pomaga Ukrainie
ok. 4 minut czytania - polub, linkuj, komentuj!
Aktualna sytuacja geopolityczna nie nastraja nas optymizmem. Wojna na Ukrainie każdego dnia zbiera śmiertelne żniwo. Na ten temat rozmawiają aktualnie wszyscy – dzieci w szkołach, młodzież, dorośli i seniorzy też. Z każdej strony niesiona jest też pomoc uchodźcom, głównie seniorom i kobietom, którzy uciekają ze swojego kraju w obawie przed utratą życia i zdrowia, swojego i swoich dzieci. Fala uchodźców z ostatnich dwóch tygodni przekroczyła już milion osób. Taka liczba ludzi, którzy znaleźli się w naszym kraju wymaga tego, by wspomóc wszystkie przybyłe osoby pomocą w zakresie zapewnienia głównych potrzeb życiowych. Społeczeństwo polskie stanęło już na wysokości zadania. Organizacje społeczne pracują non stop, by pomóc osobom, które na granicy i w podróży spędzają często kilka dni i nocy. Wyczerpani uchodźcy docierają do Polski, która stoi aktualnie przed ogromnym wyzwaniem humanitarnym.

Osobiście czynnie uczestniczę w niesieniu pomocy i obserwuję sytuację na Lubelszczyźnie, która często jest pierwszym regionem, do którego docierają ludzie, z objętej wojną Ukrainy. Wiele organizacji społecznych działających na wsiach, dzwoni do mnie i pyta: "Co możemy jako ngo/kgw zrobić?", "Jak możemy pomóc?". Tego typu pytania pojawiają się każdego dnia, ale też każdego dnia widzę, jak skala pomocy płynącej z polskiej wsi się rozszerza. Mobilizują się samorządy lokalne, koła gospodyń wiejskich, ochotnicze straże pożarne, ale też szkoły, instytucje kultury działające na wsiach oraz grupy nieformalne i osoby indywidualne.
Polska wieś w ramach pomocy uchodźcom przygotowuje swoje publiczne przestrzenie na przyjęcie osób uciekających przed wojną. Strażacy z OSP adaptują świetlice wiejskie na miejsca noclegowe, koła gospodyń zapewniają potrzebującym odzież i wyżywienie. Na kilku wsiach pod Lublinem działa "system", w ramach którego dana wieś opiekuje się określoną liczbą uchodźców. Mieszkańcy dzielą się tym, co posiadają, mają dyżury dotyczące dostarczania obiadów, ludzie przynoszą niezbędne sprzęty, które ułatwiają funkcjonowanie w świetlicowych realiach. Wiele wiejskich szkół oferuje oprócz nauki, obiady dla rodzin uchodźczych. Ta wspólna pomoc bardzo jednoczy społeczność lokalną.
Kolejnym przykładem pomocy jest instytucja kultury, która codziennie dowozi... kanapki na granicę. Każdego dnia mieszkańcy i firmy skupione wokół GOK-u mobilizują się wzajemnie w robieniu kanapek, które w godzinach wieczornych w ilościach kilku tysięcy sztuk trafiają do osób oczekujących na granicy. Podobne działania podejmują KGW z Podkarpacia, gdzie koła codziennie gotują ogromne ilości ciepłej zupy, która również sukcesywnie, każdego dnia jest dowożona do oczekujących na mrozie uchodźców.
Inną formą pomocy płynącą z polskiej wsi jest też przygotowywanie darów dla ludzi, którzy zostali na Ukrainie. Często te akcje koordynują sołtyski i sołtysi, którzy zbierają m.in. materiały medyczne, latarki, powerbanki, termosy, ciepłą odzież, która poprzez firmy transportowe dociera na Ukrainę. Mieszkańcy wsi udostępniają też swoje domy lub przestrzenie w nich, dla osób potrzebujących pomocy. Uchodźcy wolą większe miasta, ale gdy trafią już na polską wieś, są mile zaskoczeni skalą pomocy. Każdy pomaga jak potrafi.
Powyższe działania to oczywiście namiastka potrzeb, ale bez zapewnienia ciepłego posiłku, dachu nad głową i poczucia bezpieczeństwa dalsze działania wspierające nie będą możliwe. Ludzie, którzy uciekają przed wojenną agresją, muszą mieć zapewnione podstawowe potrzeby, by w względnym spokoju mogli myśleć o przyszłości, o pracy, szkole i edukacji. Już dziś wiadomo, że polskie miasta nie są w stanie przyjąć wszystkich u siebie, dlatego też uważam, że pokazywanie dobrych przykładów z polskiej wsi może być inspiracją dla tych, którzy się jeszcze zastanawiają, jak z perspektywy wsi też mogą pomóc.
Fakt, że wiele organizacji i instytucji chce pomóc jest bardzo budujący. Jednakże "zrywy" społeczne często mają to do siebie, że nie są długodystansowe. Po nich przychodzi czas i przestrzeń na pomoc systemową, która powoli zaczyna się już pojawiać. Bez mądrej pomocy organizacjom i osobom pomagającym poprzez np. wielozakresowe wsparcie specjalistów, niesienie długofalowego wsparcia nie będzie możliwe. By pomoc była długotrwała i efektywna, trzeba wesprzeć najpierw pomagającym, by oni mogli pomagać potrzebującym.
Karolina Suska – edukatorka, trenerka, tutorka, przez 10 lat dyrektorka instytucji kultury. Absolwentka UJ, Szkoły Liderów PAFW i Akademii Liderów Kultury. Wiejska aktywistka zafascynowana pracą na rzecz lokalnych społeczności, ze szczególnym uwzględnieniem działań na rzecz kobiet. Pasjonatka odkrywania potencjału drzemiącego w ludziach. Ambasadorka EPALE.
Działasz na rzecz włączenia społecznego? Szukasz sprawdzonych metod i narzędzi, które możesz wykorzystać? Tutaj zebraliśmy dla Ciebie wszystkie artykuły na ten temat dostępne na polskim EPALE! |
Zobacz także:
Żywa Biblioteka sposobem na edukację o prawach człowieka
Świetlica wiejska. Miejsce z potencjałem?
Gdy wieś wyklucza. Kilka słów o niepełnosprawnych
Pomoc systemowa jest bardzo…
Pomoc systemowa jest bardzo potrzebna. Polacy celująco zdali test i pokazali, że są społeczeństwem obywatelskim. Dzięki temu kupili władzom centralnym trochę cennego czasu, aby ci mogli przygotować rozwiązania długodystansowe. Bardzo budująca jest postawa Polek i Polaków, którzy wykazali się ogromem pracy i empatii. Dodatkowo obecna sytuacja pokazała jak niezbędni są społeczni liderzy i organizacje pozarządowe, które potrafią skoordynować działania na poziomach lokalnych.