Kac, prysznic i bezpowrotne spaczenie

ok. 6 minut czytania - polub, linkuj, komentuj!
W tym artykule opowiem dwie historie, które uważam za swoje osobiste sukcesy w pracy trenera - sukcesy małe i duże jednocześnie.
Prysznic i bezpowrotne spaczenie
Kilka dni temu dostałem niespodziewaną wiadomość. Napisał do mnie jeden z uczestników warsztatów, które prowadziłem w Warszawie na początku 2018 roku: „Dwa i pół roku minęło i mogę się pochwalić: dziś pierwszy raz poczułem, że zaczyna mi ten prysznic wreszcie wychodzić! Na razie w jedną stronę, ale spokojnie, druga też zaskoczy, kwestia czasu.”
W tym miejscu należy się kilka słów wyjaśnienia, zwłaszcza Czytelnikom, którzy nie wiedzą w czym się specjalizuję i zastanawiają się o co chodzi dorosłemu facetowi, który chwali się, że po dwóch latach „zaczyna wychodzić mu prysznic”, i to tylko „w jedną stronę”. Otóż jako trener reprezentuję dość specyficzny i niszowy obszar zajęć rozwojowych – pedagogikę cyrku. Od 2010 roku pasjonuję się żonglerką i to właśnie żonglowanie stanowi główne narzędzie w mojej pracy szkoleniowej, a prysznic to nazwa jednego z dość trudnych trików żonglerskich, którego opanowanie wymaga sporo wysiłku i czasu poświęconego na ćwiczenia. W dodatku, jest to trik asymetryczny, czyli taki, który można wykonać na dwa sposoby (w dwie strony).
Dlatego kiedy przeczytałem tę wiadomość, pełną entuzjazmu i świadczącą o dużym zaangażowaniu długo po zakończeniu szkolenia, uśmiechnąłem się od ucha do ucha i poczułem, że praca, którą wykonuję naprawdę wzbogaca życie osób dorosłych i pozwala im na nowo odkryć w sobie dziecięcą radość z uczenia się nowych rzeczy. A kiedy odpowiedziałem, że bardzo się cieszę, że niektórzy kontynuują przygodę z żonglowaniem tak długo, uczestnik odpisał mi żartobliwie: „To prawda Miłosz, spaczyłeś mnie, trwale i bezpowrotnie!”
Takie momenty bez wątpienia sprawiają, że czuję się dumny z moich projektów i dodają mi energii do działania oraz wiary w to, że jeszcze wiele osób uda mi się „spaczyć trwale i bezpowrotnie”. I co najmniej tak trwałych rezultatów życzę wszystkim trenerkom i trenerom.

Trener kontra kac
Druga historia miała miejsce na początku mojej kariery trenerskiej. Prowadziłem wyjazdowy projekt edukacyjny, którego głównym tematem były wystąpienia publiczne. Wzięło w nim udział 20 osób z 4 różnych krajów europejskich, w wieku 18-30 lat. Nie da się ukryć, że grupa młodych dorosłych była bardzo aktywna – nie tylko w ciągu dnia… Międzynarodowe towarzystwo i naturalna ciekawość innych kultur niewątpliwie sprzyjały wieczornym rozmowom, które rzecz jasna same w sobie są niezwykle istotnym i wartościowym elementem procesu grupowego, ale z drugiej strony potrafią dość mocno rzutować na poziom energii i koncentracji podczas porannych warsztatów następnego dnia. Ziewanie, osuwanie się na krześle, lekko nieobecny wzrok i inne tego typu sygnały niewerbalne, które co jakiś czas obserwowałem u niektórych uczestników dawały mi do zrozumienia, że integracja poprzedniego wieczora trwała do późnych godzin nocnych i raczej nie była zakrapiana wyłącznie herbatą. Rzecz jasna nie ułatwiało mi to prowadzenia zajęć, ale starałem się nie dać zbić z tropu i po prostu robiłem swoje, wkładając maksimum zaangażowania i energii w każdą sesję.
Ostatniego dnia projektu otrzymałem niespodziewaną informację zwrotną. Podczas przerwy podszedł do mnie jeden z tych uczestników, u których najczęściej obserwowałem poranne efekty wieczornych aktywności i powiedział mi: „Miłosz, wiem, że nie byłem najłatwiejszym uczestnikiem, bo przychodziłem na zajęcia w kiepskiej formie i nie miałem zbyt dużo energii na angażowanie się w ćwiczenia. Kiedy rano dzwonił budzik, zazwyczaj moim pierwszym odruchem było zostanie w łóżku i opuszczenie pierwszej sesji. Ale za każdym razem jednak coś sprawiało, że chęć udziału w zajęciach była większa i codziennie, mimo że zaspany, to przychodziłem na warsztaty. I w końcu zdałem sobie sprawę, że to Twoja energia, entuzjastyczny sposób w jaki prowadzisz zajęcia i poczucie humoru powodowały, że po prostu miałem ochotę schodzić do sali konferencyjnej, bo byłem pewien, że będzie ciekawie, energicznie i inspirująco. Dziękuję.”
Dla mnie był to niewątpliwie jeden z najbardziej zaskakujących i zarazem motywujących komplementów odnośnie mojej pracy jakie usłyszałem jako początkujący trener. Te słowa uświadomiły mi też, że energia, humor i zaangażowanie wcale nie są tylko dodatkiem, lecz absolutną podstawą w pracy z innymi ludźmi. Uważam, że warto o tym pamiętać, zwłaszcza w trudnych momentach.
Miłosz Bałdyga - trener, pedagog cyrku, żongler, twórca projektu szkoleniowego Juggling With Benefits
Artykuł bierze udział w konkursie "Trener się chwali!".
Jesteś trenerem, szkoleniowcem? Szukasz inspiracji, sprawdzonych metod Tutaj zebraliśmy dla Ciebie wszystkie artykuły na temat pracy trenera |
Komentarz
Energia, humor i zaangażowanie :)
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
Kciuki pomogły!
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
Pierwsza i druga
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
Dziękuję Rafał, do zobaczenia
- Zaloguj lub zarejestruj się aby dodawać komentarze
Zaangażowanie trenera czy