Sztuka wistu – jak dobrze zacząć swoje szkolenie cyfrowe?
ok. 5 minut czytania - polub, linkuj, komentuj!
No właśnie… Siedzę i zastanawiam jak zacząć. Myślę, że wielu edukatorów boryka się z problemem zrobienia dobrego początku. Trzeba dobrze zacząć, żeby odbiorca naszego szkolenia zainteresował się i zaangażował. Dobre otwarcie nie tylko w brydżu i szachach może zadecydować o sukcesie.
Co ciekawe, to umiejętność zrobienia dobrego początku jest niezależna od używanej technologii. Bez względu na to, czy to jest szkolenie SCORM, czy typowy Moodle lub LearnDash, czy wideo, to dobrym początkiem można wiele wygrać i wiele przegrać. Pierwsze wrażenie robi się tylko raz.
Jest mnóstwo ciekawych otwarć – mam nadzieję, że pokazanie kilku cię zainspiruje.
Standardowo
Możemy po prostu wziąć materiały od eksperta i początek wrzucić tak, jak jest w materiale. Rzadko to jest dobry pomysł.
Widziałem też, szczególnie w e-szkoleniach typu SCORM, wiele otwarć „oficjalnych” typu „Witamy w szkoleniu XXX, które jest częścią cyklu szkoleń YYY i składa się z części AAA, BBB, CCC…”. Przecież osoba, która jest na szkoleniu widzi zwykle na górze jego tytuł a po lewej jego strukturę. Kiedy lektor wypowiada słowa „witamy w szkoleniu” ja szukam przycisku „następny slajd” lub „zamknij szkolenie”.
Taka forma wydaje się średnio wyrafinowana – poszukajmy dalej.
Standardowo... ale krócej, prościej
Można popracować nad tekstem i go porządnie zredagować. Zasadniczo każdy tekst da się skrócić i zwykle z korzyścią dla niego. Ale nadal to to samo podejście.
A może story-telling?
Popularność storytellingu wynika przede wszystkim z tego, że uwielbiamy historie. Przede wszystkim w dobrze opowiedzianej historii pojawiają się emocje – a to już dla edukatora zaczyna wyglądać ciekawie.
Monika Górska, ekspertka opowiadania historii, powiedziała mi kiedyś, że dobra historia to taka, że ją opowiadasz, zaczyna się przerwa na kawę, ale jesteś jedynym, który chce na tę kawę iść – pozostali nie chcą, żebyś przestał.
Bracia Heath podają w swojej książce przykład eksperymentu, w którym zbierano pieniądze na studnie w Sudanie na dwa sposoby. Pierwszy poległa na pokazaniu „wiedzy”, czyli danych statystycznych związanych z problemem braku wody. Druga polegała na opowiedzeniu historii Rukii, zdolnej dziewczynki, która miała konkretne marzenia, ale nie mogła ich realizować ani się uczyć, bo musiała nosić wodę. Oczywiście wyższe kwoty padały przy wersji z dziewczynką niż z bezdusznymi danymi.
Metafora
Ostatnio miałem przyjemność poprowadzenia panelu na konferencji dla nauczycieli szkolnictwa zawodowego. Uwielbiam nauczycieli, sam pochodzę z nauczycielskiej rodziny. Jednym z wyzwań w rozmowie wśród nauczycieli o nowoczesnej edukacji jest koncentracja tychże na ograniczeniach. Fajnie mówisz, ale my jesteśmy w szkole, mamy programy, wytyczne i generalnie się nie da. Co ciekawe, to w środowisku projektów UE lub korpo też czasami słyszy się tę melodię.
Zastanawiałem się jak sobie z tym poradzić i w końcu zacząłem posługiwać się metaforą płótna i farb. Bez względu na to jakie masz ramy i płótno, to ty decydujesz jakimi farbami i co namalujesz. Dlatego w Learning Battle Cards uważamy, że nie ma obiektywnie złych metod. Czy to SCORM i musisz się trzymać tej formuły, czy szkolenie wideo… Zawsze ty decydujesz jakimi farbami i co namalujesz.
I ta metafora zadziałała.
Inne znane metafory, to na przykład Słoń, Jeździec, Ścieżka braci Heath.
Świetną metaforą posłużył się Stephen Covey przyrównując stan świadomości pracowników w firmach do boiska sportowego. Gdyby firma była drużyną piłkarską, to ileś tam zawodników nie wiedziałaby, do której bramki gramy…
A propos zdziwienia
W książce „Mówić jak TED” Carmine Gallo przekonuje nas, że nasza „widownia” musi usłyszeć coś nowego, coś, czego jeszcze nie wie. Nawiasem mówiąc bracia Heath w „Sticky ideas” potwierdzają, że jedną z sześciu kluczowych cech przyczepnego komunikatu jest element zaskoczenia.
Można więc rozważyć, czy potrafimy na początek zagaić czymś, co zadziwi odbiorców szkolenia.
Fajnym przykładem jest proste stwierdzenie skierowane do menedżerów, które podsłuchałem u Małgorzaty Czerneckiej, ekspertki od zarządzania energią i nie tylko: „Czy wiesz, że wymagając od pracowników natychmiastowego reagowania na maile, uniemożliwiasz im koncentrację?”. Nie wiedziałem, ale gdy od siebie przestałem wymagać i świadomie wyłączyłem powiadomienia o mailach, to moja praca kreatywna dostała niezłego szwungu.
A propos słonia
Odwołując się do wspomnianego podejścia Słoń/Jeździec/Ścieżka warto zacząć od czegoś atrakcyjnego, żeby ruszyć słonia. To może być fajny schemat, sprytny slogan.
Dawno nie używałem SWOT-a, ale te cztery pola i ich znaczenie pamiętam do dziś. Wygląda na to, że dobra wizualizacja ma również znaczenie poznawcze – pozwala łatwiej uporządkować i zapamiętać. Podobnie SMART, Six Sigma, 5 S itp.
Natomiast dobrym przykładem świetnego sloganu jest tytuł wystąpienia prof. Jerzego Bralczyka „Jak mówić, żeby nas słuchano?”. Samo wystąpienie też jest genialne.
Metafory i slogany łatwo się zapamiętują i potrafią nieźle zadziwić. Warto rozważyć je na początek, podobnie jak wizualizację schematem.
WII-FM, czyli co z tego dla mnie
„Koszula bliska ciału”, że zagadam metaforą. Mniej więcej takie znaczenie ma akronim WIIFM, czyli „What’s in it for me?”, który nawiasem mówiąc sam jest fajną grą słów, bo ostatnie litery FM kojarzą się z radiem, czyli dostrojeniem się, nadawaniem na odpowiednich falach itp.
Niezłym początkiem może być rozpoczęcie od zaproszenia odbiorcy do refleksji. W nowej edycji Learning Battle Cards pojawiła się karta Self-Analysis (Autodiagnoza), bo to bardzo efektywna metoda angażowania. Pozwól odbiorcy szkolenia dokonać autodiagnozy i wtedy będzie widział, że treści szkolenia są silnie powiązane z jego osobą (jeśli są).
Prawda jest taka, że lubimy się przeglądać w lustrze i dowiadywać, że jesteśmy zielono-żółci, relacyjno-ideowi, że jesteśmy takim a takim typem i posiadamy takie i takie predyspozycje. DISK, Insight czy Clifton Strengths Gallupa to świetne przykłady. Większość moich znajomych, które zrobiły sobie „gallupa” chętnie się dzieliło informacjami co to za pięć talentów, jaki mają wpływ na życie a nawet niektórzy tłumaczyli w ten sposób swoje zachowania.
Niewątpliwie rozpoczęcie w stylu WIIFM to ciekawy wist.
A może wyzwanie?
Wadą wielu otwarć jest to, że są podawcze. Nawet jeśli jest to atrakcyjna podawczość, to wprowadzenie dreszczyku działania może być bardzo efektywne. Uaktywnij odbiorcę i sam zobaczysz jak wiele dobrych sił się w nim uruchamia.
Cathy Moore w swojej książce „Map It” podaje bardzo fajny przykład, odnoszący się do kursu bezpieczeństwa medycznego. Pozwolę sobie zaproponować podobny przykład, ale chciałem przywołać Cathy, bo jej książka jest wartościowa.
Wyobraź sobie, że robisz szkolenie dotyczące BHP masz lekcję dotyczącą zachowania się wobec osoby, która utraciła przytomność. Możesz oczywiście zacząć „po bożemu”, czyli wyłożyć jakie są zasady związane z tym zachowaniem, z czego wynikają itd.
Ale nie. To nuda. A może wyświetlić odbiorcy ekran z pytaniem: „Koleżanka przy biurku obok osuwa się na ziemię nieprzytomna. Co robisz?”. No może nie jest to thriller, ale dreszczyk się pojawia. Wybieram odpowiedź A. Motyla noga, zabiłem biedactwo.
Zaraz, zaraz, a Kolb?
Spokojnie. Nie pominiemy Davida Kolba. Może trzeba rozpocząć właśnie od doświadczania i pójść dalej cyklem Kolba (Doświadczenie, Refleksja, Wiedza, Praktyka). W przestrzeni cyfrowej nie zawsze da się takie doświadczenie zapewnić, ale tam gdzie się da to może być świetny pomysł.
Podałem kilka ciekawych otwarć, jednak warto mieć świadomość, że takich otwarć jest o wiele więcej, a wybór najlepszego otwarcia jest niesłychanie ważny. Warto myśleć o różnych sposobach otwarcia, bo, odwołując się do użytej w artykule metafory, bez względu w jakich ramach malujesz, to łatwiej ci będzie, jeśli będziesz miał w swojej palecie wiele farb i świadomie wybierzesz te najlepsze.
Sławomir Łais – edukator z ponad 20-letnim doświadczeniem w edukacji cyfrowej, projektant aplikacji uczących, autor publikacji, bloger praktykatrenera.pl, prelegent wielu konferencji. Prezes OSI CompuTrain, współtwórca metody i narzędzi Learning Battle Cards. Trener, konsultant w stosowaniu nowoczesnych technologii w uczeniu. Członek rady Fundacji Digital Creators. Ambasador EPALE.
Jesteś trenerem, szkoleniowcem? Szukasz inspiracji, sprawdzonych metod prowadzenia szkoleń, narzędzi trenerskich i niestandardowych form? Tutaj zebraliśmy dla Ciebie wszystkie artykuły na temat technik prowadzenia szkoleń, narzędzi szkoleniowych i pracy trenera dostępne na polskim EPALE! |
Zobacz także:
Kluczowa zasada w projekcie edukacji cyfrowej – bez SSoT trudno dowieźć efekt
Meta-narracja. Sposób na poukładanie szkolenia self-paced
Szkolenia samobsługowe - jak je projektować?
Adekwatnie do sytuacji – dobieranie metod w projekcie cyfrowym
Mierzyć? Wierzyć? Sprawdzać? Czy zawsze warto wierzyć pomiarom?
Komentar
POP wersja
Dziękuję za sprostowanie POP wersji Kolba. Rzeczywiście zwykle myślimy o tej koncepcji w sporym uproszczeniu, co prowadzi do sponiewierania.
Przypomniało mi się szkolenie sprzedawców w jakimś korpo dotyczące prezentacji. Chłopaki w pełnej arogancji, bo przecież co im powie człowiek, który nie sprzedaje na co dzień tyle czegoś-tam, co oni. Zaczęło się od prostego ćwiczenia - nagrania każdego z uczestników na kamerze. Potem prowadzący pokazał te nagrania dokonując licznych manipulacji (bez głosu, w przyspieszonym tempie itp.). Wszyscy się pośmiali z siebie nawzajem i dotarło do nich, że jednak nie są bez skazy. Czy to była manipulacja? Jak wszyscy diabli. Jednak efekt tego doświadczenia totalnie zmienił nastawienie grupy.
Wierzę w to, że potrzebujemy wykorzystywać różne sytuacje edukacyjne, żeby osiągać cele i te pierwsze z nich, które stosujemy są kluczowe dla całego szkolenia. Może to być "mocny wstęp", ale może właśnie łagodność jazzu i spokojny głos.
W świecie cyfrowym jest w sumie podobnie, ale inaczej. Na ogół nie ma tak dobrego bezpośredniego kontaktu z grupą i możliwości adaptacji. Trzeba dobrze przemyśleć co zadziała.
Bardzo dobre zestawienie,…
Bardzo dobre zestawienie, dzięki! Ja lubię zaczynać od odpowiedzi na pytanie, po co w ogóle warto się zaangażować? Często są to wyniki badań, które pokazują korzyści, ankiet, czy deklaracji uczestników lub, nierzadko, początkowe doświadczenie. Do tego świetnie sprawdzają się gry.
Pozostaje jeszcze taka…
Pozostaje jeszcze taka kwestia, że można mieć świadomość tego, że otwarcie musi być mocne, ale jednocześnie bać się tego, że jak nie będzie tam nudnego, ale formalnie potrzebnego wprowadzenia, to stanie się coś złego. Myślę, że otwarcie jest jest wstęp do powieści. Ja chyba nigdy takiego wstępu w całości nie przeczytałem i myślę, że nie jestem w tym sam. A i tak zdarza się wstęp od autora, później słowo od tłumacza. Po co to komu? Chyba po prostu pewne rytuały muszą się odbyć.
Najważniejsze, ważne i mniej ważne
Rozumiem, że czasami jest potrzeba umieszczenia informacji formalnych lub innego rodzaju. I są na to różne sposoby. Można przecież zrobić tak, że te ekrany formalne są pod przyciskiem (np. mała ikona "i" przy nazwie kursu).
Można rozmieścić wiele informacji na ekranie kursu (na przykład informacji o autorze), jednak wydaje mi się, że kluczowe jest przemyślenie co jest najważniejsze i zbudowanie nawigacji tak, żeby najważniejsze było najważniejsze, czyli na ogół dużej wielkości i w głównej części ekranu.
Nawiasem mówiąc, to czasami te informacje są zbędne - nie przekonuje mnie na przykład gdy w szkoleniach wewnątrz-firmowych umieszcza się na każdym ekranie szkolenia logotyp firmy. Pracownicy zwykle wiedzą, gdzie pracują i znają logotyp swojego pracodawcy na pamięć. Co więcej - jeśli szkolenie wyświetla się na platformie LMS, to często jeszcze w nagłówku platformy jest ten logotyp. Nie daj Boże, jak te logotypy się różnią (np. odcieniem).
Ja jestem z jakiegoś innego plemienia...
Czytam Twój tekst i komentarze pod nim i czuję, że jestem z innego plemienia ;) Zawsze czytam wstęp i słowo od tłumacza w powieści @Piort Maczuga :)
Pewnie wiele zależy od tego Z KIM zaczynasz. Ja często pracuję z ludźmi biznesu, którzy włączają się na moje szkolenie pomiędzy ważnym callem od szefa a zebraniem kwartalnym zespołu. Potrzebują kilku minut na ugruntowanie się, przełączenie mózgiem i oderwanie od bieżączki. I często się spóźniają. Próbowałam w takich grupach zaczynać od mocnego wstępu i gubiłam 1/4 grupy na początku. Sprawdzała się za to muzyka jazzowa, slajd z piękną filiżanką kawy i mój łagodny głos namawiający do przygotowania sobie dobrego napoju i sprzątnięcia biurka zanim zaczniemy.
Ps. Cykl Kolba to nie jest Doświadczenie, Refleksja, Wiedza, Praktyka.
Zacytuję ciekawy tekst Wojciecha Świtalskiego "Przy okazji zwrócę uwagę, że jest to chyba najbardziej sponiewierany przez rozmaitych odbiorców i komentatorów model uczenia się. Zwłaszcza w Internecie funkcjonują tysiące wariacji tej teorii, często tylko luźno nawiązujące do faktycznego oryginału. Tymczasem w publikacjach samego Kolba przez kilkadziesiąt lat nie zmieniło się nic istotnego w obrębie kluczowych tez." https://epale.ec.europa.eu/pl/blog/style-uczenia-sie.
Proponuję nie powielać pop wersji Cyklu Kolba :)